Działania NBP w czasie kryzysu 2008 – 2009 r.

Bankructwo Lehman Brothers i wybuch kryzysu finansowego we wrześniu 2008 r. dla klientów krajowych banków mogły być wydarzeniem bez specjalnego znaczenia

Publikacja: 18.08.2011 01:46

Oo połowy 2009 r. główna stopa procentowa nbp spadła z 6 do 3,5 proc.

Oo połowy 2009 r. główna stopa procentowa nbp spadła z 6 do 3,5 proc.

Foto: Rzeczpospolita

Nasz sektor bankowy był bardzo zdrowy, notował rekordowe zyski, a tylko pojedyncze instytucje miały jakikolwiek silniejszy związek z tym, co działo się w systemie finansowym Stanów Zjednoczonych. Dodatkowo na rynku panowała wówczas gorączka kredytowa – co miesiąc tysiące osób zaciągały kredyty na mieszkania. Zazwyczaj były to tanie kredyty, denominowane we frankach szwajcarskich.

Jak się jednak wkrótce okazało, właśnie kredyty frankowe sprawiły bankom tyle problemów, że wymagało to pomocy ze strony Narodowego Banku Polskiego. Pojawiły się również problemy w funkcjonowaniu rynku międzybankowego. NBP miał wiele pomysłów na wsparcie sektora bankowego. Część z nich nie doczekała się jednak realizacji.

Niespełna miesiąc po upadku Lehman Brothers ówczesny szef banku centralnego ogłosił „pakiet zaufania" dla banków. Mówił wówczas, że celem pakietu jest zwiększenie zaufania między bankami. – Narodowy Bank Polski będzie wpływał na wzrost zaufania w sektorze bankowym. Brak zaufania jest importowany do nas z zagranicy w wyniku sytuacji, którą obserwujemy na rynkach globalnych – deklarował.

Trudno o franki szwajcarskie

Problem z kredytami we frankach polegał na tym, że zadłużenie klientów grubo przekraczało 100 mld zł. Kredyty

były udzielane często na 30, a nawet więcej lat. Przed kryzysem banki nie miały problemów z pozyskaniem franków na sfinansowanie tych kredytów z zagranicznych banków. Najczęściej odbywało się to poprzez swapy walutowe – polski bank umawiał się np. ze szwajcarskim partnerem, że pożyczy od niego na kilka tygodni franki, w zamian oddając do dyspozycji złote.

Transakcja była korzystna dla obu stron. Polski bank uzyskiwał walutę, którą mógł pożyczyć swoim klientom. Przykładowy bank szwajcarski cieszył się z kolei ze spreadu ponad różnicę oprocentowania obu walut, który – ze względu na wysoki popyt na zamianę złotego na CHF – był dla niego dodatni. W praktyce wynosił ok. 10 bps i taki zysk ponad LIBOR CHF dostawali dostarczyciele tej waluty.

Jedyna komplikacja dla polskiego banku wiązała się z tym, że co kilka tygodni (terminy transakcji były różne) trzeba było odnawiać swapy. Dopóki na światowych rynkach finansowych panował optymizm, nie było z tym kłopotu.

Po upadku Lehman Brothers okazało się jednak, że nawet instytucja z najwyższym ratingiem może niemal w jednej chwili ogłosić niewypłacalność. To spowodowało falę nieufności, która dotknęła również banków w naszym kraju – było im coraz trudniej znaleźć partnerów do transakcji swapowych.

Niepewność dodatkowo pogłębiał spadek kursu złotego. Tu właśnie z pomocą przyszedł Narodowy Bank Polski. Umożliwił bankom zawieranie transakcji swapowych, a co za tym idzie refinansowanie istniejącego portfela kredytów walutowych.

Aby tak się stało, NBP musiał porozumieć się z Europejskim Bankiem Centralnym oraz ze Szwajcarskim Bankiem Narodowym. Dostępność do płynności we franku szwajcarskim stała się faktem w połowie listopada 2008 r.

Rozruszać rynek międzybankowy

Na tym jednak nie skończyły się kryzysowe problemy naszych banków. Głównym kłopotem był spadek zaufania w całym systemie finansowym. Dotyczył on również krajowego sektora bankowego.

Banki nawzajem przestały sobie ufać, czego wyrazem było ograniczanie przyznawanych sobie wzajemnie limitów kredytowych. Dotychczas te banki, w których depozytów było dużo więcej niż kredytów (czyli nadpłynne), odpożyczały wolne środki bankom „niedopłynnym" – koncentrującym się na działalności kredytowej, a nie zbieraniu depozytów. Lokaty służyły też bankom do regulowania bieżącej płynności.

Skoro jednak następstwem kryzysu była niepewność, czy potencjalny kontrahent nie zbankrutuje, rynek pożyczek „wysechł". Świadczą o tym dane o obrotach na międzybankowym rynku jednodniowych pożyczek. W 2008 r. do 15 września średnio wynosiły one

3,5 mld zł dziennie. Później gwałtownie się skurczyły. Pod koniec października było to już tylko nieco ponad miliard złotych dziennie.

Najgorszym dniem był 28 listopada 2008 r. Wówczas – jak wynika z danych NBP – wartość jednodniowych pożyczek w całym naszym sektorze bankowym wyniosła 180 mln zł. Bank centralny szukał sposobu na odblokowanie rynku międzybankowego. Wśród pomysłów, które wychodziły z sektora bankowego, było m.in. to, by transakcje między poszczególnymi instytucjami finansowymi były rozliczane przez NBP. To ograniczyłoby ryzyko poszczególnych banków komercyjnych, ale przeniosłoby się ono na bank centralny.

NBP nie zdecydował się na takie rozwiązanie. Umożliwił jednak bankom dostęp do gotówki poprzez transakcje otwartego rynku. Tradycyjnie polegały one na tym, że bank centralny ściągał z banków ich krótkoterminowe nadwyżki płynności. To rozwiązanie zostało utrzymane. Równocześnie jednak banki dostały możliwość pożyczania od NBP gotówki.

Wspieranie gospodarki

Reakcją na wybuch kryzysu finansowego były nie tylko techniczne rozwiązania dla banków. Rada Polityki Pieniężnej uznała konieczność wsparcia całej gospodarki. Stąd zapoczątkowana w listopadzie 2008 r. seria obniżek stóp procentowych. Do połowy 2009 r. główna stopa banku centralnego została zmniejszona z 6 proc. do rekordowego niskiego poziomu 3,5 proc.

Jednak tempo wzrostu gospodarczego szybko się obniżało. Zainteresowanie kredytami było niewielkie. Banki cały czas ograniczały też ich dostępność.

Dlatego RPP zdecydowała się również na nadzwyczajne obniżenie stopy rezerwy obowiązkowej – części depozytów klientów, której banki komercyjne nie mogą wykorzystywać na udzielanie nowych kredytów, ale muszą utrzymywać na rachunkach w banku centralnym. W maju 2009 r. zmniejszyła ją z 3,5 proc. do 3 proc., co oznaczało zwiększenie możliwości kredytowania gospodarki o ponad 3 mld zł.

– Po obniżce rezerwy obowiązkowej oczekujemy czegoś w zamian. Oczekujemy, że banki rozpoczną zwiększanie swojej akcji kredytowej. Będziemy bacznie obserwować, jak zasilenie niebagatelną kwotą systemu bankowego zadziała i wpłynie na aktywność banków – mówił po posiedzeniu RPP, na którym podjęto decyzję o obniżce stóp, były prezes NBP Sławomir Skrzypek.

Gdy i to nie przyniosło oczekiwanych efektów, prezes banku centralnego przedstawił kolejne propozycje. We wrześniu zapowiedział m.in., że banki będą mogły uzyskać dostęp do operacji repo – czyli pożyczek w NBP zabezpieczonych papierami wartościowymi – na 12 miesięcy. Wcześniej najdłuższe takie operacje miały horyzont półroczny.

Nowym instrumentem miał być kredyt dyskontowy. Firmy miały wystawiać weksle na banki, te zaś mogłyby dyskontować weksle w NBP.

Pod koniec 2009 r. i na początku 2010 r. tempo wzrostu gospodarczego stopniowo zaczęło przyśpieszać. W konsekwencji, chociaż RPP ustaliła nawet oprocentowanie kredytu dyskontowego, to żaden bank nie skorzystał z tego instrumentu i z końcem ubiegłego roku zrezygnowano z niego.

Stopniowa poprawa płynności banków umożliwiła też zakończenie nadzwyczajnych operacji repo. Bank centralny wycofał się także z oferowania swapów walutowych bankom komercyjnym. W 2010 r. RPP podniosła stopę rezerwy obowiązkowej. W 2011 r. z kolei rozpoczęła cykl podwyżek stóp procentowych. Po czterech tegorocznych podwyżkach główna stopa wynosi 4,5 proc. Jest nadal niższa niż w momencie bankructwa Lehman Brothers.

NBP

Nasz sektor bankowy był bardzo zdrowy, notował rekordowe zyski, a tylko pojedyncze instytucje miały jakikolwiek silniejszy związek z tym, co działo się w systemie finansowym Stanów Zjednoczonych. Dodatkowo na rynku panowała wówczas gorączka kredytowa – co miesiąc tysiące osób zaciągały kredyty na mieszkania. Zazwyczaj były to tanie kredyty, denominowane we frankach szwajcarskich.

Jak się jednak wkrótce okazało, właśnie kredyty frankowe sprawiły bankom tyle problemów, że wymagało to pomocy ze strony Narodowego Banku Polskiego. Pojawiły się również problemy w funkcjonowaniu rynku międzybankowego. NBP miał wiele pomysłów na wsparcie sektora bankowego. Część z nich nie doczekała się jednak realizacji.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego