Czyli jesteśmy bezradni?
Nie i to jest niezwykle optymistyczne. Jeżeli ten kryzys nas czegoś nie nauczy, to następny o tej skali nas znokautuje. Ktoś przyszedł i dał nam lekcję. Czy z tego skorzystamy, to inna sprawa. Ten kryzys nam się po prostu należał.
Być może wyciągniemy z tego lekcję i przygotujemy się na kolejne zagrożenia zdrowotne, kolejną pandemię. Tymczasem nowym czarnym łabędziem okaże się zupełnie coś innego.
Przygotowanie nie polega na dostosowaniu się do konkretnego zagrożenia. Chodzi o zbudowanie zupełnie innej wrażliwości na różne wydarzenia, które się dzieją. Rozumienie jak się mogą rozwinąć i co mogą spowodować. Czy jesteśmy, na przykład, w stanie śledzić i w jakichś sposób regulować postępy – potencjalnie zbawiennej i potencjalnie groźnej – inżynierii genetycznej lub zmiany w lokalnych ekosystemach? Musimy nauczyć się częściej rozglądać i nie wypierać tego, co widzimy.
Ta pandemia zmieniła się z lokalnego problemu w odległym mieście Wuhan w globalny, bo na początku go zlekceważono, a później uznano, że może popsuć chiński wizerunek na świecie i utajniono. Nie rekomendujmy wkładania lodu w majtki, kiedy dzieje się coś niepokojącego, tylko spytajmy ekspertów (a nie polityków) i poważnie rozważmy sytuację. Najwyżej stracimy trochę czasu, gdy się szczęśliwie okaże, że problemu nie ma. Mamy kogo pytać. Jest wiele mądrych ludzi, firm i instytucji na świecie, również w Polsce. Jestem często pod wielkim wrażeniem spotkań z nimi w salach wykładowych i podczas spotkań biznesowych. Oby po tym kryzysie te zasoby były lepiej używane.
Jak biznes będzie wyglądał po pandemii, w nowej normalności?
To powszechny pogląd, że nawet jeśli coś się stało, to po prostu przejdziemy do „nowej normalności". Wysoce naiwne. Według mnie nowa normalność będzie potrzebowała czasu, żeby się wykształcić. Okres pomiędzy „starą" a przyszłą normalnością, będzie okresem „nowej nienormalności". Dla biznesu, którym się zajmuję, ale przede wszystkim dla cywilizacji, to niezwykle ważny okres – kolejny test. Będzie to czas improwizacji, testowania różnych nowych modeli biznesowych, sporo chaosu, turbulencji i masowego wymierania firm. Nie chodzi o to, żeby biznes zachowywał się wyłącznie bezpiecznie, bo byłoby to katastrofalne. Nie chodzi też o to, żeby zachowywał się wariacko, bo tak już było. Teraz wracamy do koncepcji, że biznes nie polega na zero-jedynkowych strategiach, tylko wyznaczaniu cienkiej kreski.
Kto ją będzie wyznaczał?
Nowa nienormalność, to też czas testowania nowych przywódców. Poprzedni okres był oparty na haśle „efektywność i optymalizacja". Ten przejściowy musi być oparty na docenianiu niedoskonałości i „nienormalnym" przywództwie. Mamy dużo świetnych firm i fachowców. Dla nich to będzie wspaniały okres, kiedy to szuka się nowych rozwiązań i docenia niestandardowe pomysły.
Bill Evans, mój ulubiony pianista jazzowy, powiedział kiedyś, że nie ma czegoś takiego, jak fałszywa nuta. To następny dźwięk decyduje o tym, czy poprzedni był dobry czy nie. Jutro, świat nowej nienormalności będzie pełen improwizujących i fałszujących muzyków. Wygrają ci, którzy będą wiedzieli, jak zagrać następny dźwięk poprawnie, a nie ci, którzy cały czas grają równie ładnie jak wczoraj. Świat po pandemii będzie przez jakiś czas wielkim, powszechnym jam session.
Szef Pixara, światowego lidera animowanych filmów dla dzieci, pisze w swojej nowej książce, że dobra idea na początku prawie zawsze wygląda idiotycznie. „Każda organizacja musi być tak urządzona, żeby chronić brzydkie dzieci swoich pracowników", twierdzi Ed Catmull i przytacza spektakularny przykład swojego hitu kinowego o szczurze w kuchni („Ratatuj"). Ci, którzy będą to umieli – zwyciężą. Do tej pory innowacyjni ludzie z „dziwnymi" pomysłami nie byli specjalnie lubiani, bo zakłócali cenną równowagę. Teraz będziemy ich potrzebowali jeszcze bardziej niż dawniej.
W przypadku korporacji wdrożenie takich mechanizmów może nie wyglądać dobrze.
Oczywiście. Duże korporacje po okresie fochów na startupy zaczynają jednak nie tylko się im przyglądać, współpracować i przejmować, ale zakładać „wyspy szaleństwa" w ramach swoich, często nadmiernie skostniałych, firm. Wiele z nich bowiem rozumie, że dzisiaj sukces można budować tylko na mądrym wyważaniu pomiędzy korporacyjnym rygorem a garażowym wigorem.
Okres nowej nienormalności będzie więc szansą dla przedsiębiorstw, które umieją to robić, bo po pandemii biznes będzie w wielu przypadkach potrzebował radykalnych strategii przełomu – zupełnie nowych pomysłów na siebie. W sumie przyczynić się to może do koniecznej już od dawna, ale ciągle odkładanej, m.in. z powodów tzw. politycznych, restrukturyzacji gospodarki i rynku – tak na lokalnym, jak i globalnym poziomie.
To byłaby również zasługa dobrze odrobionej lekcji, jakiej udziela nam wirus. Kosztownej, co prawda, ale jestem przekonany, że w dłuższej perspektywie będzie się to cywilizacji i nam osobiście opłacać.
Piotr Płoszajski, emerytowany profesor i kierownik Katedry Teorii Zarządzania w SGH. Studiował m.in. w Harvard B-School i MIT. Był dyrektorem Instytutu Filozofii i Socjologii i dyrektorem generalnym w PAN. Zajmuje się wpływem technologii na modele biznesowe, transformacją cyfrową i sztuczną inteligencją. Wykładowca na uniwersytetach w Europie, USA, Azji i Australii. Doradca w korporacjach polskich i międzynarodowych. ?