Co jest luksusem w czasach, gdy projektanci wywołują duchy sprzętów domowych? Philippe Starck – swoje niewidoczne krzesło Luis Ghost (Kartell), John Brauer – stolik Illusion (Essey) z samego przezroczystego obrusa lub, jak kto woli, ze zwiewnej chustki prestidigitatora. Blandine Dubos – lampę Luis 5D (Ligne Roset), której barokowy cień widać tylko na ścianie. Poza cieniem jest tylko żarówką.
Na podstawie tych kultowych przedmiotów można by powiedzieć, że luksus dzisiaj ma być niewidoczny, bo wszystko już było, szczególnie przepych. Taka idea przyświeca projektantom. Dziś, ich wywrotowym zdaniem, wystarczy, by meble były tylko wspomnieniem swoich protoplastów.
Jednak ludzie jak dawniej siedzą, jedzą i potrzebują światła. I nie wszyscy żartobliwe projekty znanych gwiazd designu są gotowi wprowadzać do własnego domu.
Nie wszyscy wierzą w duchy, nawet jeśli wyczarowali je artyści wzornictwa przemysłowego z nazwiskami cennymi jak uznana marka samochodu. Choć duch czasów niepoważny, ludzie, szczególnie zamożni, swoje wybory i wydatki traktują często bardziej na serio.
I nic w tym złego ani dziwnego. I tylko w jednym przewrotni projektanci i mniej przewrotni, choć wytrawni, esteci są zgodni. Luksus jest luksusem, gdy nie rzuca się w oczy, jest dyskretny. Jakość nie jest przepychem, ostentacja nie ma tu racji bytu.