Profesor doktor habilitowany Jacek Piskozub, fizyk morza z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk, mówił w rozmowie z TVN24 o katastrofie ekologicznej na Odrze. Z rzeki od trzech tygodni wyciągane są tony śniętych ryb. Na razie nie ustalono co było przyczyną masowego wymierania ryb. Wciąż trwają badania próbek pobranych z rzeki, by ustalić jakiego rodzaju toksyczna substancja doprowadziła do katastrofy na tak dużą skalę.
Ekspert podkreślił między innymi, że to, jak zatrucie Odry może wpłynąć na Morze Bałtyckie, wiedzielibyśmy, gdyby było wiadomo, czym rzeka została zatruta. - Substancji organicznych są setki tysięcy, jak nie więcej, i to pewnie długo zajmie, zanim znajdziemy, co to było - powiedział i zaznaczył, że znalezienie substancji może nawet zająć miesiące. - Miejmy nadzieję, że ta substancja się już częściowo rozłożyła, ale nie wiemy tego. Miejmy nadzieję, że się wymiesza z większą ilością wody w Zalewie Szczecińskim i oczywiście dotrze do morza. Morza to nie zniszczy, bo morze ma olbrzymią objętość, natomiast typowa cyrkulacja na południowym Bałtyku jest taka, że to pójdzie na wschód, czyli w stronę Międzyzdrojów, Rewala - podkreślił. - Ja bym tam zachował ostrożność i zamknął te kąpieliska, bo nie wiemy, z czym mamy do czynienia - dodał Piskozub, oceniając, że najbardziej rozsądne byłoby zamknięcie ich przynajmniej na czas, kiedy zatruta woda będzie przepływać w ich pobliżu.