W trakcie rozpoczętej w niedzielę trzydniowej wizyty Macrona za Renem można więc było odnieść wrażenie, że forma bierze górę nad treścią. Francuz jako jedyny zagraniczny przywódca weźmie udział w „święcie demokracji” zorganizowanym przez prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera z okazji 75. rocznicy powstania RFN. Na wydaną na jego czego cześć w niedzielę wieczorem kolację została zaproszona była kanclerz Angela Merkel. Po raz pierwszy od wizyty państwowej Franҫois Mitterranda w 1989 r. szlak zaprowadzi francuskiego przywódcę na tereny byłej NRD, do Drezna. Odwiedzi też Münster.
W Berlinie Macron wrócił do wygłoszonego niedawno przemówienia na Sorbonie w sprawie przyszłości Unii Europejskiej. Jego zdaniem konieczne jest odzyskanie przez nią „suwerenności”. Jednak rząd Scholza coraz częściej wstrzymuje się w Brukseli od głosu w sprawach znacznie mniejszej wagi. Jednym z przykładów są apele Paryża ws. zaciągnięcia przez Unię nowego długu, jak to było w przypadku Funduszu Odbudowy po pandemii. Na taki krok nie ma zgody ministra finansów Niemiec, Christiana Lindnera, który zajmuje pryncypialną pozycję w sprawie równowagi budżetowej w obawie, że w wyborach do Bundestagu jesienią przyszłego roku jego FDP może nie uzyskać nawet 5 proc. poparcia i nie mieć żadnego deputowanego, jeśli zrezygnuje z postulatów drogich jego wyborcom. Francja, z długiem 110 proc. PKB i deficytem budżetowym wynoszącym 5,5 proc. PKB, nie jest w oczach Niemiec wiarygodnym partnerem. Obietnica Macrona sprzed wielu lat, dotycząca uzdrowienia finansów publicznych, dawno poszła w zapomnienie.
Francuzi liczą na objęcie władzy przez lidera CDU/CSU Fridricha Merza po wyborach jesienią 2025 roku?
Ale oba kraje dzielą zasadnicze różnice w wielu innych obszarach. Francja uważa, że Unia powinna prowadzić niezależną grę w sprawie wojny w Ukrainie, podczas gdy Scholz ściśle koordynuje swoje działania z Białym Domem. Obie stolice inaczej podchodzą do współpracy z Chinami (Niemcy wolałyby uratować, ile się da, ze współpracy z Państwem Środka, podczas gdy Macron jest bardziej pryncypialny) czy przyszłości energii atomowej. Podczas gdy kanclerz widzi w liberalizacji przepływów kapitałów w Unii klucz do wzrostu gospodarczego, Paryż woli stawiać na protekcjonizm we Wspólnocie.
Dramatycznie niskie poparcie dla SPD (około 15 proc.) powoduje, że w Paryżu narasta pokusa „przeczekania” obecnego rządu. Wiele wskazuje na to, że, za nieco ponad rok, miejsce Scholza przejmie przywódca CDU/CSU, Friedrich Merz. Nad Sekwaną panuje opinia, że choć chadek pozostanie równie zasadniczy w kwestiach finansowych, to jednak powinien okazać się bardziej otwarty na współpracę z Francuzami w innych dziedzinach.
Tyle że na tamtym etapie może się okazać, iż nad Francją tak bardzo wisi strach przed bliskim przejęciem władzy przez Marine Le Pen, że kraj nie będzie zdolny do żadnych inicjatyw razem ze wschodnim sąsiadem. Chyba że wybije się jakiś wyraźny następca Macrona, jak obecny premier Gabriel Attal czy jego poprzednik Edouard Philippe, który miałby poważne szans pokonać liderkę skrajnej prawicy.