Na dzień przed kluczowymi amerykańsko-rosyjskimi negocjacjami w poniedziałek w Genewie przedstawiciele Białego Domu ujawnili w rozmowie z mediami zakres ustępstw, na jakie może pójść administracja Joe Bidena. Sprowadza się on do dwóch punktów. Po pierwsze, chodzi o rozmieszczenie rakiet średniego i dalekiego zasięgu, w szczególności na Ukrainie. Waszyngton jest gotowy zobowiązać się do zaniechania takiego kroku, ale pod warunkiem, że Moskwa uczyni podobnie, także gdy idzie o pociski Iskander w obwodzie kaliningradzkim. Byłby to swoisty powrót do zawartego w 1987 r. porozumienia INF, które później Kreml systematycznie łamał, doprowadzając do formalnego wyjścia z niego USA w 2019 r. z inicjatywy Donalda Trumpa.
Po wtóre, rokowania mogłyby także objąć zakres ćwiczeń wojskowych Stanów i szerzej NATO, w tym w krajach bałtyckich i państwach flanki wschodniej sojuszu. Ale znowu: na zasadzie symetrycznych zobowiązań Moskwy.
Amerykanie zostają
Jednak rzecznik Departamentu Stanu Ned Price zaprzeczył doniesieniom NBC, że przedmiotem rokowań mogłoby być również ograniczenie obecności wojskowej USA w Polsce, na Litwie, Łotwie i w Estonii. Jego zdaniem przeciwnie: jeśli Kreml zdecyduje się na inwazję na Ukrainę, ta obecność zostanie zwiększona.
Czytaj więcej
Waszyngton jest gotowy rozmawiać z Rosją o redukcji swoich sił tak w Polsce jak i w krajach bałtyckich jeśli mogłoby to zapobiec inwazji Ukrainy przez Kreml - ujawniła sieć NBC News. Charge d’affaires USA w Polsce zaprzecza.
Co najważniejsze, Waszyngton odrzuca główne żądania Moskwy w sprawie gwarancji bezpieczeństwa. Chodzi w szczególności o zobowiązanie, że NATO nie będzie przyjmowało do swojego grona nowych członków, w tym Ukrainy. Biały Dom odrzuca też żądanie, aby Moskwa mogła wetować obecność sił alianckich w krajach flanki wschodniej sojuszu. Zdaniem Amerykanów oznaczałoby to cofnięcie zegarów o 33 lata, do czasów zimnej wojny, gdy strefa wpływów Kremla obejmowała Europę Środkową. Rosjanie uważają, że zostali wówczas przez Zachód „oszukani”. Powołują się na deklarację ówczesnego sekretarza stanu Jamesa Bakera, który miał obiecać, że NATO „nie posunie się ani o jotę na wschód”.