Prawo telekomunikacyjne nakazuje operatorom telefonii komórkowej wskazywanie na żądanie policji danych lokalizacji urządzeń do komunikacji. Nie oznacza to, że w praktyce skradziony tablet czy telefon od razu się znajdzie, ale po pewnym czasie jest to możliwe. Ponadto te same przepisy pozwalają zablokować np. telefon komórkowy tak, by nie dało się z niego zadzwonić.
W przypadku ustalania lokalizacji urządzenia nie zawsze wygląda to idealnie. Przykładem tego jest historia naszej czytelniczki. Była przekonana, że urządzenie zostało jej skradzione w autobusie. W domu zauważyła, że miała otwartą torbę i nie było w niej tabletu. Zgłosiła kradzież na policji i podała numer IMEI urządzenia. Poszukiwania ruszyły. Gdy po jakimś czasie dowiadywała się na policji jak wygląda sytuacja, otrzymała informację, że jej tablet jest gdzieś w okolicach innego miasta oddalonego o ponad 400 km. Policja zapewniała, że odzyskanie urządzenia to tylko kwestia paru dni. Okazało się jednak, że tablet się znalazł wcześniej. Był wyłączony i wciśnięty pod kanapę w domu przez kilkuletnie dziecko właścicielki urządzenia. Sprawa się wyjaśniła. Z tym, że jak to możliwe, że policja namierzała inne urządzenie w oddalonym o kilkaset kilometrów mieście?