Indeks cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w grudniu o 3,4 proc. rok do roku, po 2,6 proc. w listopadzie – obliczył wstępnie GUS. To największa zwyżka tego wskaźnika od października 2012 r. Ekonomiści zdawali sobie sprawę z tego, że pod koniec 2019 r. inflacja przyspieszyła, ale przeciętnie szacowali, że tylko do 2,9 proc. , a w najgorszym przypadku do 3,1 proc. Grudniowa niespodzianka sugeruje, że prognozowany na początek 2020 r. wzrost inflacji okaże się sporo większy.
![](http://grafik.rp.pl/grafika2/1540552,9.jpg)
Łagodzenie szoku
Do wzrostu inflacji w grudniu przyczyniły się w dużej mierze ceny na stacjach benzynowych. Podczas gdy jeszcze w listopadzie paliwa do prywatnych środków transportu potaniały o 5,5 proc. rok do roku, w grudniu już tylko o 0,2 proc. rok do roku. To efekt zarówno grudniowych zwyżek notowań ropy na globalnym rynku, jak i niskiej bazy odniesienia sprzed roku.
Czytaj także: Polskę czeka w 2020 roku spowolnienie jak marzenie
Inflację podbił też wzrost cen żywności. Żywność i napoje bezalkoholowe podrożały w grudniu o 7 proc. rok do roku, po 6,5 proc. w listopadzie. Głównym źródłem inflacyjnej niespodzianki była jednak tzw. inflacja bazowa, która nie obejmuje rozchwianych często cen paliw, energii i żywności. „Według naszego wstępnego szacunku inflacja bazowa wystrzeliła do 3,2 proc. rok do roku, tj. do najwyższego poziomu od kwietnia 2002" – napisał w komentarzu Marcin Czaplicki, ekonomista z PKO BP. Dla porównania, w listopadzie inflacja bazowa wynosiła 2,6 proc.