Pomysł ten rodem choćby z Francji ma pomóc zarówno wydawcom, jak i księgarniom, które nie są w stanie rywalizować na ceny ze sprzedawcami internetowymi, walczącymi o klientów głównie rabatami.
- To ostatni moment na wprowadzenie takiego rozwiązania, a wiemy z innych krajów, iż się sprawdza. Inaczej księgarnie będą upadać na jeszcze większą skalę - mówi Sonia Draga, prezes Polskiej Izby Książki. - Najgłośniej sprzeciwiają się mu sprzedawcy internetowi, którzy przyciągają klientów głównie niższymi cenami. Z ich perspektywy to duża zmiana, a skoro przekazują ją klientom tylko w kontekście braku rabatów nie dziwi odzew – dodaje.
Jak podkreśla projekt jest obecnie w konsultacjach wewnątrzbranżowych i to nie Polska Izba Książki go ujawniła. - Rozważane są zmiany, na przykład wprowadzenie na początek stałej ceny na pół roku. Możliwości do negocjacji są, następnie zwrócimy się do Ministerstwa Kultury z prośbą o zgłoszenie projektu. Branża potrzebuje wsparcia, pandemia powiększyła problemy księgarń, fala ich upadku dopiero nadejdzie, gdy okaże się, ile z pomocy PFR z 2020 r. będą musiały zwrócić – mówi Sonia Draga.
Sprzedawcy internetowi jednak mocno projekt oprotestowali. – Nie popieramy projektu ustawy zakazującej księgarniom udzielania czytelnikom dowolnych rabatów przy zakupie książek. Projekt przewiduje karę grzywny dla firm, które udzielałyby rabatów większych niż 5 proc. od cen okładkowych, przez 12 miesięcy od daty wydania – napisał Wojciech Mazia, prezes Bonito.pl.
Również przedstawiciele księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl oraz Wydawnictwa Kobiecego skrytykowali rozwiązanie. - W konsekwencji nowe książki będą znacznie droższe, więc nie każdy będzie mógł sobie pozwolić na ich zakup, spadnie zainteresowanie nowościami, a debiuty pisarskie będą jeszcze trudniejsze – piszą.