– Problemy zaczęły się, zanim doszło do zamknięcia sklepów, część kolekcji wiosennej już tam trafiła. Teraz oczywiście płatności za towar nie ma, a jako sektor nie jesteśmy w stanie sobie pozwolić na utratę tak ważnej części obrotów – mówi Aleksandra Krysiak, dyrektor PIOT Związek Pracodawców Przemysłu Odzieżowego i Tekstylnego.
Bez ostrej windykacji?
Z badania wynika, że o ile sektor produkcyjny jest jednym z najmocniej zagrożonych, jeśli chodzi o spodziewane problemy z regulowaniem płatności, to największe wystąpią w przypadku usług. Te firmy są w zasadzie zupełnie odcięte od dopływu gotówki, gastronomia posiłkuje się sprzedażą z dostawą i na wynos, ale to mała część biznesu. – Część restauracji zamknęła się zupełnie, ale wiele innych, które nie realizowały wcześniej dowozów, zaczęła świadczyć takie usługi. Oznacza to, że przy takim samym popycie mamy większą podaż usługi – mówi Grzegorz Aksamit, wiceprezes firmy Stava, zajmującej się realizacją dostaw posiłków. – Nasza sieć po pierwszym spadku obrotów zaraz po ogłoszeniu obostrzeń w funkcjonowaniu gastronomii wróciła już do poziomu sprzed kryzysu – dodaje.
Są jednak sektory, które zupełnie utraciły możliwość prowadzenia działalności, z usługami na czele. Salony fryzjerskie czy kosmetyczne działać nie mogą, a nawet przed formalnym zakazem klientów było tak mało, że wiele już wtedy zdecydowało się na zamknięcie. Podobnie mocno odczuły to firmy szkoleniowe, które zwykle od marca do czerwca mają najwięcej pracy.
– W tym roku, jeżeli ktoś ma przetrwać, musi liczyć się z pokryciem finansowania firmy do września – mówi Piotr Piasecki, prezes Polskiej Izby Firm Szkoleniowych. – Od początku roku przedsiębiorcy pokrywali koszty sprzedaży i organizacji przedsięwzięć, mając zagwarantowane uregulowanie zobowiązań w ustalonym w umowie czasie. Co więcej, sami zawierali na rzecz klienta umowy ze swoimi podwykonawcami, których teraz nie będą w stanie dotrzymać – dodaje. Jak wynika z przeprowadzonego przez izbę badania, jeszcze przed ogłoszeniem tarczy, 55 proc. firm z branży obawiało się opóźnień w płatnościach za zrealizowane już usługi, a 29 proc. przewidywało własne problemy związane z rozliczeniami z dostawcami.
Jednocześnie w badaniu BIG Infomonitor co trzeci przedsiębiorca deklaruje, że teraz będzie bardziej wyrozumiały w upominaniu się o swoje należności, a bardziej rygorystycznie je odzyskiwać chce tylko 16 proc.
Grzegorz Pilch prezes VRG (m.in. marki Vistula, Wólczanka, W. Kruk)
Gospodarka jest zamrożona i przepływy finansowe znacznie spowolniły. Każda wydawana złotówka jest uważnie oglądana. Branże takie jak nasza zostały odcięte od dopływu kapitału obrotowego, więc w oczywisty sposób problemy z regulowaniem zobowiązań u dostawców już się pojawiły. W naszym przypadku ze strony dostawców też widać większą elastyczność, ponieważ dzisiaj przyszłe kontrakty są obniżane i renegocjowane. Nieustępliwą oraz ostrą postawą, jeśli chodzi o terminy regulowania obecnych zobowiązań, można wiele stracić w kontekście współpracy w przyszłości czy wręcz ją uniemożliwić, dlatego przeważa postawa otwarta.