– Nie mówimy dzisiaj o tym, jakie kopalnie w jaki sposób trzeba zorganizować, ale uczciwie powiedzieliśmy górnikom, że energetyka ograniczy w przyszłym roku popyt na węgiel o 7 mln ton. Tak więc musimy dostosować do tego produkcję tego surowca – powiedział w czwartek w Sejmie wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń. – Żaden pracownik Polskiej Grupy Górniczej czy innej spółki węglowej nie pozostanie bez wsparcia ze strony państwa – zapewnił jednocześnie Soboń.
Górniczy związkowcy wiedzą, że dostosowanie produkcji do słabnącego zapotrzebowania na węgiel w praktyce oznacza likwidację tych kopalń, które przynoszą największe straty. Dlatego żądają powrotu do budowy bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka. Oczekują jednocześnie spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim najpóźniej do 21 września. W przeciwnym razie grożą wybuchem protestów na Śląsku.

Miliard w błoto
Podczas czwartkowego posiedzenia Sejmu posłowie Koalicji Obywatelskiej zarzucili rządowi, że wykorzystuje on kontrolowane przez Skarb Państwa spółki energetyczne m.in. do podtrzymywania niewydolnej struktury górnictwa, zaspokajania roszczeń lobby związkowego i do celów politycznych. – Przykładem jest budowa bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka. Nieopłacalna inwestycja, która została uruchomiona tylko po to, by zyskać poparcie wyborców, a zatrzymana na początku tego roku. Za te szkody zapłacimy wszyscy w rachunkach za energię elektryczną – stwierdził poseł Czesław Mroczek.
– Nie ma tu mowy o nieprawidłowościach, tylko konsekwentnym dostosowaniu się do tej rzeczywistości, którą dziś tworzy polityka klimatyczna Unii Europejskiej – odpowiedział mu wiceminister Soboń.