Materiał powstał we współpracy z KUKE

Nazwa KUKE pojawia się ostatnio bardzo często w kontekście zielonej transformacji. Czy KUKE zmienia swą rolę?

Od września ub.r. rozpoczęliśmy wspieranie zielonej transformacji w Polsce poprzez nowe instrumenty gwarancyjne dla banków i firm, które ułatwią sfinansowanie koniecznych dostosowań do sytuacji rynkowej i regulacji. Instytucje takie jak nasza poszerzają od kilku lat swój zakres działania, by aktywniej wspierać politykę gospodarczą państw. KUKE jest pierwszą agencją kredytów eksportowych, która w takiej formule i na taką skalę włącza się w finansowanie transformacji klimatycznej. A koszty energii to jeden z największych problemów i barier w rozwoju polskich przedsiębiorców.

Jak sobie z tym poradzić?

Stworzyć taki ekosystem wsparcia, który zapewni firmom tańszą i zieloną energię, co umożliwi im i całej gospodarce zachowanie konkurencyjności, o co – z uwagi na rosnące również inne koszty, np. pracy – coraz trudniej. Stworzyliśmy rozwiązanie, które jest unikatowe na naszym kontynencie. Jako KUKE nie dysponujemy pieniędzmi na pożyczki, ale zabezpieczamy środki na transformację udostępniane przez banki i inne instytucje finansowe. To bardzo wygodny instrument wsparcia z punktu widzenia Skarbu Państwa, gdyż nie obciąża on bezpośrednio budżetu.

Ile możecie zapewnić pieniędzy na transformację?

Szacunki dotyczące wieloletnich kosztów transformacji idą w setki miliardów złotych. I tych środków będzie za mało w krajowym systemie finansowym. W związku z czym trzeba znaleźć instrument, który będzie kreować więcej pieniądza. I właśnie nasze gwarancje odgrywają taką rolę, przyciągając również fundusze z zagranicy.

KUKE ubezpiecza jednak przede wszystkim eksport. Jaki wpływ miała na to koniunktura gospodarcza, szczególnie w Niemczech?

Tam sprzedaż spadła o prawie 10 proc., przez co udział Niemiec w polskim eksporcie skurczył się niemal 1 pkt proc. Słabo wyglądał też eksport do krajów naszego regionu blisko związanych gospodarczo z Niemcami. Na ten rok spodziewane jest już jednak kilkuprocentowe odbicie w polskim eksporcie towarów.

Czy jest na to szansa, skoro w Niemczech będzie trwała stagnacja?

Życzę tego przedsiębiorcom. To prawda, że w Niemczech ciągle tego światełka w tunelu nie widać. I dopóki koniunktura tam, ale też np. we Francji się nie poprawi, a są to nasze główne rynki zbytu, to niestety wzrost nie będzie dynamiczny. Teraz mamy dość nisko ustawioną poprzeczkę, biorąc pod uwagę to, co stało się w 2024 r. Wydaje się, że wzrost o ok. 5–7 proc. jest możliwy. Polscy przedsiębiorcy przyznają w rozmowach z nami, że faktycznie zaczynają szukać nowych rynków zbytu.

To które z nich choć trochę zastąpią tradycyjne kierunki?

Przede wszystkim to rynki Ameryki Północnej. Teraz rozstrzyga się jak będą wyglądać relacje z USA i czy eksport tam bez posiadania na miejscu zakładów produkcyjnych będzie opłacalny. Zobaczymy czy ostatecznie Waszyngton nałoży cła na produkty pochodzące z UE. Są one zapowiadane, więc trzeba będzie próbować znaleźć na nie odpowiedź. Po części są nią już od pewnego czasu inwestycje polskich firm. Stany Zjednoczone od kilku lat skutecznie przyciągają inwestorów, tworząc specjalne programy subwencji.

Z drugiej strony jest Azja Wschodnia i Południowo-Wschodnia. To dla naszych firm rynek idealny, ale nie do końca zgłębiony. Próbowaliśmy Chin, które uchodziły za mityczne eldorado, ale niestety tam polskim firmom eksport nie wychodził. Dużo większe szanse widzimy choćby w Indiach, Wietnamie czy Indonezji.

Inny kierunek to państwa Bliskiego Wschodu, na którym – co widzimy wyraźnie po wystawie Expo w Dubaju – naprawdę nastąpił przełom w relacjach gospodarczych. To ciekawy region do sprzedaży bezpośredniej, ale też, aby dalej za pośrednictwem tamtejszych partnerów, w szczególności ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, eksportować zarówno do Azji, jak i do Afryki. Jeśli chodzi o siłę nabywczą, to Afryka niestety ciągle pozostaje mocno w tyle i sytuacja pod tym względem wygląda nawet gorzej, niż to miało miejsce jeszcze w latach 90. Natomiast są to na pewno ciekawe rynki, na których działa niewiele firm z Polski. Co więcej, nasze przedsiębiorstwa często nie wchodzą tam bezpośrednio. I to jest akurat coś, co moglibyśmy inaczej rozgrywać.

Co jest priorytetem KUKE w 2025 r.?

Z jednej strony chcemy się skupić na wspieraniu zielonej transformacji, czemu służy nasza bliska współpraca z bankami z kraju i zagranicy. Z drugiej zaś mocno rozwijamy program „Shop in Poland”, mający na celu włączanie polskich producentów i wykonawców do dużych projektów infrastrukturalnych na całym świecie, z nastawieniem przede wszystkim na Afrykę, Bliski Wschód i Azję. Z tym rozwiązaniem będziemy teraz próbowali dostać się do Ameryki Południowej. Prowadzimy tam już z potencjalnymi partnerami rozmowy w sprawie projektów służących poprawie infrastruktury drogowej, kolejowej, energetycznej, rozbudowie portów lotniczych, ale też szpitali czy uniwersytetów. Mówimy o krajach rozwijających się, a więc obarczonych wyższym ryzykiem inwestycyjnym i płatniczym. KUKE może ułatwić pozyskanie kredytów na te przedsięwzięcia, dając gwarancje ich spłaty, ale w zamian wymagamy zaproszenia polskich firm do tych inwestycji. Jest to rozwiązanie ułatwiające krajowym firmom znajdowanie nowych rynków zbytu oraz ich testowanie w ograniczonej skali. Odbywa się to bez jakiegokolwiek ryzyka dla polskich firm, bo wszystkie rodzaje ryzyka związane z płatnościami bierzemy na siebie. Jeśli więc współpraca wypadnie korzystnie, produkt czy usługa się sprawdzą, to może się okazać, że po jakimś czasie warto będzie założyć tam stałe przedstawicielstwo albo otworzyć produkcję.

Materiał powstał we współpracy z KUKE