W najbliższy piątek, 8 listopada, pomiędzy Agencją Uzbrojenia a spółkami Polskiej Grupy Zbrojeniowej najpewniej zostanie podpisana umowa dotycząca zakupu kilkuset pojazdów „towarzyszących” systemowi Regina (armatohaubice 155 mm) i tzw. langustom, czyli wieloprowadnicowym wyrzutniom rakietowym. W skład jednego dywizjonu Regina oprócz 24 armatohaubic 155 mm wchodzi także 18 wozów dowodzenia i logistyki: 2 wozy dowódczo-sztabowe, 9 wozów dowódczych, 6 wozów amunicyjnych i 1 warsztat remontu uzbrojenia i elektroniki. Z kolei zakupy związane z langustą w przyszłości mogą się przydać także do kupowanych w Korei systemów artylerii rakietowej K239 Chunmoo. Ostateczna cena tych zakupów nie jest jeszcze znana, ale kwota będzie liczona w miliardach złotych.
Czołgi K2 powoli, ale do przodu
Jeszcze niedawno celowano, żeby 8 listopada podpisać także umowę na kolejnych 180 czołgów K2 i K2 PL. Jednak w ostatnich tygodniach doszło do ostrego kryzysu w rozmowach między konsorcjantami, którzy mają wyprodukować pojazdy, czyli PGZ i koreańskim producentem Hyundai Rotem. Problemów jest kilka. Podstawowym jest tzw. odpowiedzialność solidarna, którą obaj konsorcjanci ponoszą w stosunku do zamawiającego, czyli Agencji Uzbrojenia. Polska strona nie chciała ponosić odpowiedzialności za czołgi K2, które będą całkowicie produkowane w Korei Południowej. Nieco upraszczając, najpewniej skończy się tak, że wspólne ponoszenie odpowiedzialności rozpocznie się dopiero od momentu, gdy scertyfikowane zostaną czołgi K2 PL, czyli nieco zmodyfikowana wersja K2, w której będą także polskie komponenty – montaż tych pojazdów będzie się już najpewniej odbywał w Polsce.
Czytaj więcej
Olbrzymia dziura budżetowa powinna nas skłonić do racjonalniejszych wydatków na uzbrojenie. Można wydawać w tym obszarze znacznie efektywniej niż do tej pory.
Ale tu dochodzimy do kolejnej trudności, czyli tego, że wciąż nie do końca wiadomo, gdzie mają się odbywać prace związane z montażem czołgów K2PL. Wiadomo, że w grze są dwa ośrodki – Poznań, gdzie znajdują się m.in. Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne czy Cegielski, i Śląsk, czyli głównie Bumar Łabędy. Trudności polegają m.in. na tym, że Bumar obecnie nie dysponuje nowoczesną infrastrukturą, a potężna niegdyś spółka zatrudnia teraz mniej niż… 300 osób. Co może zdumiewać: jest to problem wewnętrzny PGZ, gdzie nie ma konsensusu odnośnie do tego, gdzie prace mają się toczyć.
Po tym, jak już zostanie wynegocjowany projekt umowy między konsorcjum a Agencją Uzbrojenia, to musi jeszcze zostać oficjalnie potwierdzone finansowanie, za które odpowiada Bank Gospodarstwa Krajowego. Tu wydaje się, że nie powinno być już problemów. Umowę musi także zatwierdzić Prokuratoria Generalna. O ile więc jej podpisanie na koniec tygodnia wydaje się bardzo mało prawdopodobne, to jest to najpewniej kwestia kilku najbliższych tygodni. Jeśli się uda, to pod koniec dekady w Polsce mogą być montowane czołgi K2PL i oczywiście polski przemysł powinien mieć już zdolności do serwisowania i obsługi tych pojazdów. Ale by takie przenoszenie produkcji miało sens, za kilka lat powinny zostać zawarte kolejne umowy na zakup takich czołgów. Tak przewiduje umowa ramowa. Obecnie nie jest to jednak w żaden sposób przesądzone.