Bez współpracy biznesu z nauką trudno mówić o wielkich innowacjach – przekonywał dr Piotr Dardziński, prezes Sieci Badawczej Łukasiewicz, podczas panelu dyskusyjnego „Współpraca nauki i biznesu na polu innowacji i nowoczesnych technologii”.
Współpraca to podstawa
Jak wskazał prezes Dardziński, w praktyce zdarza się, że innowacje powstają bez udziału naukowców, np. w globalnych korporacjach. – Ale co do zasady biznes musi mieć dostęp do wiedzy, możliwości korzystania z osiągnięć nauki i techniki. Wówczas w sukurs przychodzą uczelnie lub jednostki badawczo-rozwojowe, których nastawienie na prowadzenie badań aplikacyjnych, możliwych do szybkiego wdrożenia, daje przedsiębiorcom szanse na skokowy wzrost konkurencyjności – podkreślał Dardziński.
– Takie firmy, jak IBM czy Google, posiadają naprawdę duże zespoły badawczo-rozwojowe, ale też współpracują z ośrodkami naukowymi, bo mogą tam liczyć na wsparcie ze strony ekspertów – wtórował dr Filip Granek, prezes zarządu, współzałożyciel firmy XTPL. Uczestnicy dyskusji zgodzili się więc, że pole do kooperacji nauki z biznesem jest bardzo duże.
Rola nauki w biznesie
Jan Staniłko, ekspert ds. innowacji przemysłowych, zauważył, że rola nauki w całym procesie innowacji powinna być zdefiniowana jako świadczenie usług naukowych. Aby innowacja doszła do skutku, nie wystarczy, by naukowiec zakończył projekt patentem, albo jedynie wymyślił sposób, jak rozwiązać dany problem. – To nie jest tak, że inżynier przygotowuje jakiś projekt, realizuje go, kończy demonstratorem i jego rola na tym się wyczerpuje. Skuteczny proces innowacyjny jest złożony i powinien zaczynać się od zasad współpracy, a kończyć na etapach wdrażania – mówił Staniłko. I dodał, że w kontekście relacji nauki i biznesu trzeba mówić przede wszystkim o złożonym procesie międzyorganizacyjnej kooperacji, a nie wąsko rozumianej współpracy interpersonalnej.