To na razie wstępne dane, bo na oficjalne raporty musimy poczekać, ale nawet ostrożni analitycy przyznają, że branża meblowa zaskoczyła witalnością w trudnym okresie zmagań z pandemią i towarzyszącym jej kryzysem. – To na pewno nie był rok łatwy dla przedsiębiorców – mówi Michał Strzelecki, dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli. Wprawdzie nie było drastycznych ograniczeń, takich jakie pamiętamy z 2020 r. (lockdowny paraliżujące branżę w całej Europie w ciągu kilku wiosennych miesięcy), ale firmy zmagały się z drożyzną podstawowych surowców, np. płyt meblowych i drewna. Dopiero latem 2021 r., gdy sprzedaż gotowych wyrobów nieco wyhamowała, ceny i podaż materiałów do produkcji ustabilizowały się.
Sprzedaż szybko rośnie
Jednak pod koniec minionego roku zaskakująco dobre wieści przyniosły badania rynku zlecone przez OIGPM. Prognoza jednoznacznie wskazywała duży wzrost sprzedaży. Na dobre wyniki złożyły się nie tylko zwyżkujące ceny mebli (wzrost ok. 15–20 proc w skali roku), ale też wyraźny wzrost (o 6 proc.) wolumenu produktów. Z badań rynków eksportowych wynikało, że wyraźnie przyspieszyła sprzedaż polskich mebli w USA (o 26 proc. rok do roku), więcej sprzętów wyposażania wnętrz kupowały też unijne kraje (to tradycyjni odbiorcy 80 proc. polskich mebli) – na czele z Niemcami i Francją. Wiadomość, że mimo pandemii sprzedaż do krajów UE rośnie o 6–7 proc., pokrzepiła nie tylko producentów. Maciej Formanowicz, prezes giełdowych Fabryk Mebli Forte, wobec najbardziej optymistycznych oczekiwań analityków rynku trzyma dystans. – Kłopoty branży nie zniknęły – powtarza.
Rozdrobniony sektor
Jego zdaniem covidowy kryzys obnażył wszystkie słabości polskich meblarzy: rozdrobnienie sektora, które bardzo utrudnia skuteczne negocjowanie cen wyrobów na Zachodzie, uzależnienie od zagranicznych pośredników w handlu, dyktat cenowy koncernów, które zmonopolizowały w kraju dostawy materiałów do produkcji od pianki, tkanin, szkła, papieru na opakowaniach po płyty meblowe i drewno. Wreszcie – brak skutecznego wsparcia w gospodarczej polityce państwa, które powinno wzmacniać konkurencyjność rodzimej branży na globalnych rynkach. – Proszę mnie poprawić, jeśli jest inaczej, ale po niedawnych roszadach w rządowej ekipie nie ma, np. w resorcie rozwoju, decyzyjnego urzędnika odpowiedniej rangi, który miałby wiedzę, doświadczenie i wziąłby w swoje ręce sprawy wzmacniania meblowego, proeksportowego biznesu – stwierdza szef Forte.
Dużo niewiadomych
Formanowicz nie ma wątpliwości, że marsz w kierunku integracji sektora i konsolidacji rozdrobnionych rodzimych spółek to jedyny sposób, aby być w negocjacjach wiarygodnym i dostatecznie silnym partnerem dla potężnych zachodnich korporacji handlowych i grup zakupowych. W Szwajcarii, Niemczech, Austrii czy Francji – na naszych najważniejszych rynkach – polscy przedsiębiorcy mają do czynienia wyłącznie z handlowymi potentatami bezwzględnie skupionymi na realizacji własnych interesów. To oczywiste, że nasze rozproszone i w większości niewielkie firmy mają w takiej rzeczywistości małe szanse na równoprawne traktowanie na rynku – mówi przedsiębiorca.
Zresztą wygrywać z zagraniczną konkurencją w naszej podstawowej kategorii – ekonomicznych mebli do montażu – jest zresztą coraz trudniej.