Na rynek z Lasów Państwowych trafi w przyszłym roku 40,5 mln m sześc. drewna, o 1,5 mln więcej niż w tym. Już wiadomo, że blisko 83 proc. surowca trafi do przedsiębiorców zajmujących się obróbką drewna, 14 proc. do osób fizycznych, reszta to m.in. surowiec na własne potrzeby LP lub drewno energetyczne. Zapowiada się zatem, że przyszły rok będzie rekordowy również pod względem przychodów LP – w obecnym sięgną one prawie 8,2 mld zł, przy wyniku netto na poziomie 121 mln zł.
Sprzedaż drewna zawsze budziła emocje, bo Lasy – „państwowe gospodarstwo" zarządzające 7,2 mln ha drzewostanów w kraju – dostarczają 90 proc. surowca przemysłowi, zwłaszcza meblarskiemu, w którym jesteśmy prawdziwym potentatem eksportowym.
W tym roku temperatura wokół drzewnego biznesu jeszcze wzrosła, bo na kilka tygodni przed składaniem ofert na zakup drewna prawie 8 tys. przedsiębiorstw musiało zmierzyć się z nowymi zasadami sprzedaży surowca.
Zupełnie nowym kryterium jest obowiązek ujawnienia przez klientów tzw. geografii zakupu, czyli precyzyjnego podania punktów przerobu drewna. Informacja ma umożliwić zastosowanie preferencji dla firm, które skracają drogę transportu drewna. Nieoficjalnie w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych można usłyszeć, że analizy danych pozwolą też ocenić szarą strefę obrotu drewnem i nie zawsze przejrzyste metody działania pośredników.
Wejście energetyki
Wymóg ujawnienia geografii zakupów nie budzi zastrzeżeń branży drzewnej. Sławomir Wrochna, prezydent Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego (PIGPD) i właściciel grupy tartaków Sandex, zwraca jednak uwagę, że kolejna zmiana zasad sprzedaży drewna przekreśla nadzieje na stabilizację dostaw surowca. W ostatnich dekadach Lasy modyfikowały reguły sprzedaży co najmniej kilkanaście razy.