Wielka moda na świąteczne choinki w Europie i Ameryce Północnej zaczęła się dopiero w połowie XIX wieku, po ślubie brytyjskiej królowej Wiktorii i niemieckiego księcia Alberta Sachsen-Coburg-Gotha. Głośny królewski mariaż wzbudził w świecie ogromne zainteresowanie wszystkim, co niemieckie. W XX wieku choinkowy obyczaj rozszerzył się także w krajach niechrześcijańskich, np. w Japonii.
Do polskich domów z państwowych leśnych upraw trafi w te święta ok. 100 tys. choinek pozyskiwanych teraz wyłącznie z plantacji np. pod liniami energetycznymi, czyli w miejscach, gdzie nie da się hodować wysokich drzew. Leśnicy zaczęli ostatnio zapraszać amatorów drzewek bezpośrednio na plantacje, aby można było samemu wybrać drzewko. To gwarancja, że choinka się nie zmarnuje.
To dziś szczególnie ważne, bo w ostatnich dekadach susze zaczęły prześladować rodzime świerki.
Pytanie, czy uda się zahamować globalne ocieplenie i obronić gatunek masowo wprowadzany do polskich lasów jeszcze przez zaborców, nurtuje dziś nie tylko ekologów i botaników.
Błędów pruskich czy c.k. leśników już nikt nie wypomina. Świerk z cennym drewnem i innymi zaletami to dziś trwały element leśnego ekosystemu. Jest niezastąpiony w górach, zwłaszcza osadzony na górnej granicy lasu, ale też w wilgotnych, nizinnych siedliskach. Ten gatunek, z płytkim systemem korzeniowym, na brak wilgoci jest wyjątkowo wrażliwy. Niedostatek wody osłabia choinki i ściąga na nie inne plagi: gradacje kornika czy kojarzoną z świętami... jemiołę.