General Motors ogłosił w czwartek o wycofaniu do końca 2015 r. z Europy marki Chevrolet poza kilkoma modelami, np. Corvette. Kierownictwo koncernu podjęło tę decyzję w październiku, bo chce skupić się na odbudowie pozycji Opla, gdy nie ufało się Chevroletowi przejąć istotnego udziału rynkowego w tym regionie.
Z kolei media australijskie podały w piątek, że GM postanowił zaprzestać już na początku 2016 r. produkowania swych samochodów pod marką Holden. Koncern nie potwierdził wprawdzie tych planów, ale osoba wtajemniczona wyjaśniła, że GM Korea, którą straci Europę jako rynek eksportowy będzie mogła zwiększyć ekspert do Australii.
Pewien bankier stwierdził, że decyzja w sprawie Chevroleta w Europie jest spóźniona o 10 lat, ale przynajmniej koncern wykonał właściwy ruch. Jego zdaniem GM osiąga zaledwie połowę zysku operacyjnego Toyoty i Volkswagena przy podobnym poziomie sprzedaży. — GM zarabia zbyt mało w porównaniu do swej wielkości — stwierdził bankier i określił obecnie posunięcie koncernu jako dokończenie niedokończonych działań w ramach wychodzenia z upadłości w 2009 r. — Może postanowili, że muszą zrestrukturyzować firmę w bardziej całościowy sposób.
Analityk w Morgan Stanley, Adam Jonas uznał posunięcia GM za bardziej skoordynowane podejście przez firmę, która wydaje się bardziej skłonna narazić się swym dealerom w Europie i pracownikom w Korei w szukaniu sposobów poprawy swego stanu finansowego. — Może jest to nowy GM. Stary polegał na kulturze utrzymywania bardzo silnych lenn, co pozwalało ukryć brak wewnętrznej przejrzystości finansowej tej firmy i kontroli raz prowadzić wojny z każdym z osobna.
- Nowy GM jest rodzajem organizmu o odblokowanych wielu arteriach, o znacznie lepszej kontroli i bardziej przejrzystej wewnętrznej księgowości. A to wraz z nowym kierownictwem u sterów oznacza, że jesteśmy świadkami skoordynowanej globalnej strategii — dodał Jonas.