– Część dystrybutorów, łamiąc prawo, odsprzedaje część towaru dalej i po przejściu przez szereg spółek taka partia ląduje ostatecznie w jakimś sklepie. Oczywiście w międzyczasie może choćby leżeć w magazynie w temperaturze ponad 40 stopni, co dla wielu kosmetyków jest zabójcze – mogą stać się po czymś takim wręcz szkodliwe. Jest to, jak my określamy, szara strefa – dostawy tego typu z reguły przechodzą przez spółki z Bliskiego Wschodu – mówi Gilles Dougoud, dyrektor generalny Sephora Polska.
Jego zdaniem obrót bez licencji powoduje też znaczny wzrost ryzyka trafienia na podróbkę, których na rynku kosmetycznym nie brakuje. W tym przypadku konsekwencje zdrowotne mogą być jeszcze bardziej dokuczliwe.
Jednak produkty marek z wyższej półki – głównie zapachy – pojawiają się okazyjnie także w innych sieciach, jak Rossmann, Super-Pharm i e-sklepach. Z reguły taniej – w przypadku perfum ceny niższe nawet o ponad 100 zł na butelce są normą, a zdarzają się nawet jeszcze większe. Obecnie w ofercie sieci Super-Pharm można znaleźć choćby słynne perfumy J'adore firmy Dior – cena za butelkę 100 ml to 299 zł, podczas gdy u konkurencji ok. 450 zł. Rynek kosmetyczny wyceniany jest na nieco ponad 3 mld euro. Segment luksusowy to w naszym kraju tylko ok. 10 proc. zakupów. – Wszystkie produkty, które można u nas kupić, są oryginalne i pełnowartościowe – mówi Marek Filuś ze sklepu iPerfumy.pl. Firma działa w 11 krajach Europy, dostawców też ma z różnych państw. – Produkty uzyskujemy wyłącznie od oficjalnych certyfikowanych dostawców i możemy prowadzić sprzedaż tych produktów w krajach, w których działamy – dodaje. W podobnym tonie wypowiada się Rossmann, a Super-Pharm na pytania nie odpowiedział.