Chodzi przede wszystkim o ułatwienie klientom Siemensa zakupu sprzętu medycznego bądź wyposażenie elektrowni produkowanych przez koncern. Zdaniem Rolanda Chalons-Browne, szefa Siemens Financial Services (SFS), w sytuacji, kiedy banki coraz ostrożniej udzielają kredytów, własne kredyty Siemensa mogą ułatwić biznes. Tyle żeby dojść do docelowej kwoty 20 mld euro, Siemens musi niemal podwoić fundusz inwestycyjny, który wynosi dzisiaj 12,7 mld. Podobną instytucję powołał amerykański GE, co znacznie zwiększyło konkurencyjność jego oferty.

Siemens Financial Services zajmuje się przede wszystkim finansowaniem projektów inwestycyjnych, takich jak elektrownie wiatrownie oraz wyposażenie szpitali. SFS ma również udziały w kopalniach, elektrowniach gazowych, wiatrowniach i lotnisku. Największym projektem finansowanym przez SFS jest projekt Paiton II na indonezyjskiej Jawie. – Ale ta instytucja działa również w Polsce i zajmuje się głównie leasingiem – mówi Kinga Jabłonowska z Siemens Polska.

W opublikowanym w czwartek oświadczeniu Siemens wyjaśnił, że działalność SFS będzie podzielona na dwie części: jedna zajmie się prostymi transakcjami leasingu sprzętu oraz działalnością czysto finansową w czterech głównych sektorach: energii, przemyśle, ochronie zdrowia i infrastrukturze miejskiej (np. technologie ustawiania świateł miejskich czy oczyszczalnie ścieków).

Siemens Financial Services jest skonstruowany jak instytucja finansowa – ma między innymi własny bank, dział kredytów i ubezpieczeń. Zatrudnia dzisiaj 2,5 tys. osób. Ma też swój wkład w zysk koncernu. W IV kwartale roku finansowego 2011 (do 30 września) zysk Siemensa wyniósł 1,08 mld euro, a SFS dołożył się kwotą 89 mln euro.

Wcześniej SFS, który od grudnia 2010 r. posiada licencję bankową, wycofał swoje inwestycje z BNP Paribas i Societe Generale po tym, gdy okazało się, że obydwa banki są zagrożone greckim kryzysem. Wycofane pieniądze SFS zdeponował w Europejskim Banku Centralnym.