Jean Pierre Mustier, urzędujący od miesiąca prezes UniCreditu, rozpoczął rozmowy z bankami inwestycyjnymi w sprawie podwyższenia kapitału o 7–8 mld euro, które poprawiłyby jedne z najniższych w sektorze współczynniki wypłacalności grupy – donosi rzymski dziennik „Il Messaggero" powołujący się na nieoficjalne informacje.
W rozmowy mają być zaangażowane m.in. J.P. Morgan, Morgan Stanley, Credit Suisse, Goldman Sachs, Citi i BoA Merrill Lynch. Dokładna kwota podwyższenia kapitału nie jest jeszcze znana. Zależy od innych transakcji UniCreditu, które obecnie są przygotowywane lub rozważane.
Dlatego sprawa dotyczy bezpośrednio Pekao, którego inwestorem strategicznym jest UniCredit. Po lipcowej sprzedaży 10 proc. akcji za 3,3 mld zł zmniejszył udział w kapitale tego drugiego co do wielkości polskiego banku do 40,1 proc. (pakiet ten jest wyceniany na GPW na 13,2 mld zł). Po transakcji nadal pojawiały się nieoficjalne spekulacje, że UniCredit będzie musiał sprzedać kolejny pakiet, a być może nawet cały bank, by wzmocnić swoje kapitały.
Gdyby jednak teraz się okazało, że największej włoskiej grupie finansowej udało się wyemitować akcje za 7–8 mld euro, wtedy sprzedaż akcji Pekao nie byłaby konieczna.
UniCredit jest jednym z najsłabiej dokapitalizowanych banków w Europie i jego wskaźnik kapitału podstawowego (tzw. CET1) na koniec marca wynosił 10,5 proc. Analitycy włoskiego ICBPI szacowali, że 4 mld euro nowego kapitału podniosłoby współczynnik CET1 do 11,5 proc. Bez sprzedaży aktywów potrzebna byłaby emisja warta 8–10 mld euro, by uzyskać CET1 równy 12,5–13 proc., co uważane jest za dobrą praktykę w Europie i we Włoszech. Problem w tym, że wskaźnik UniCreditu zmalał do 10,3 proc. na koniec czerwca, a przeprowadzona w lipcu wyprzedaż aktywów niewiele dała (obok 10 proc. Pekao sprzedano 10 proc. włoskiego FinecoBanku), bo podniosła wskaźnik tylko do 10,5 proc.