To już druga z rzędu zaskakująca decyzja RPP. W październiku, wbrew wcześniej wysyłanym sygnałom, że polityka pieniężna pozostanie na razie bez zmian, Rada podwyższyła stopę referencyjną z 0,1 do 0,5 proc. Takiego zwrotu nie oczekiwał wówczas żaden z 23 zespołów ekonomistów uczestniczących w ankiecie „Rzeczpospolitej”.
To już druga z rzędu zaskakująca decyzja RPP. W październiku wbrew wcześniej wysyłanym sygnałom, że podwyższona inflacja to zjawisko przejściowe, na które nie ma potrzeby reagować, Rada podwyższyła stopę referencyjną NBP z rekordowo niskiego poziomu 0,1 do 0,5 proc. Takiego zwrotu akcji nie oczekiwał wówczas żaden z 23 zespołów ekonomistów uczestniczących w comiesięcznej ankiecie „Rzeczpospolitej". Po październikowej decyzji część ekonomistów uznała, że w listopadzie RPP nie będzie kontynuowała zaostrzania polityki pieniężnej. Te oczekiwania zmienił piątkowy szacunek GUS, wedle którego inflacja w październiku wyniosła 6,8 proc. rok do roku, po 5,9 proc. we wrześniu.
Czytaj więcej
Według magazynu „Global Finance” Adam Glapiński należy do grona najgorszych prezesów banków centralnych w Europie.
Po tych danych ekonomiści zgodnie uznali, że RPP w listopadzie znów podniesie stopy. Spodziewali się jednak ruchu o 0,25 lub 0,50 pkt proc., choć wielu przyznawało - mając w pamięci decyzję z października - że większa zmiana nie będzie dużą niespodzianką. Tak można rozumieć stosunkowo słabą reakcję kursu złotego. O ile po październikowej podwyżce stóp kurs euro w złotych zmalał o blisko 10 groszy, to w środę zniżkował maksymalnie o 3 grosze. Po konferencji prasowej prezesa NBP Adama Glapińskiego za euro było trzeba zapłacić niewiele mniej niż 4,60 zł, w porównaniu do nieco ponad 4,60 zł rano. - Naszym zdaniem rynek walutowy liczył na większe zacieśnienie polityki pieniężnej (o 0,75 pkt proc.) niż rynek stopy procentowej (o 0,50 pkt proc.) – skomentował Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.