Narodowy Bank Rumunii zdecydował się na pierwszą od wybuchu pandemii podwyżkę głównej stopy procentowej: z 1,25 do 1,50 proc. Ekonomiści nie mają wątpliwości, że to nie był pojedynczy ruch, tylko początek cyklu podwyżek. NBR dołączył tym samym do banków centralnych Czech i Węgier, które zaostrzają politykę pieniężną już od czerwca. Wszystkie reagują tak na inflację, która coraz bardziej oddala się od ich celów.
Podobnie jest w Polsce, gdzie we wrześniu, jak wstępnie oszacował GUS, inflacja sięgnęła najwyższego od 20 lat poziomu 5,8 proc. rok do roku. Był to szósty z rzędu miesiąc, gdy przekraczała już nie tylko cel inflacyjny NBP (2,5 proc.), ale także górną granicę pasma dopuszczalnych odchyleń od tego celu (3,5 proc.). Nic dziwnego, że na rynkach finansowych silne są oczekiwania, by Rada Polityki Pieniężnej także rozpoczęła wkrótce cykl podwyżek stóp procentowych. W opublikowanym we wtorek liście otwartym apelowali o to byli członkowie tego gremium, w tym troje byłych prezesów NBP. Jeśli wierzyć zebranym przez „Parkiet" prognozom 35 zespołów ekonomistów, ten apel zostanie zignorowany, a rynek czeka rozczarowanie. Owszem, jedna podwyżka stopy referencyjnej jest w tym roku prawdopodobna, ale nieprzesądzona. Ale nawet jeśli do niej dojdzie, cykl podwyżek będzie bardzo łagodny.