„Prime Time": polski film u Redforda

Pozytywnie oceniono „Prime Time" Jakuba Piątka z Bartoszem Bielenią w międzynarodowy konkursie Sundance Film Festival w Ameryce.

Aktualizacja: 31.01.2021 20:29 Publikacja: 31.01.2021 18:09

Bartosz Bielenia w „Prime Time" Jakuba Piątka. Film został pokazany na Sundance Festival w sobotę

Bartosz Bielenia w „Prime Time" Jakuba Piątka. Film został pokazany na Sundance Festival w sobotę

Foto: materiały prasowe

„Nawet jeśli zostaliśmy rozdzieleni, jesteśmy razem" – powiedział Robert Redford w komentarzu do klipu otwierającego festiwal.

Stworzony przez niego Sundance Film Festival to najważniejszy przegląd kina niezależnego. W tym roku odbywa się online. Pokazy „na żywo" trwają tylko w maleńkich, arthouse'owych salach w 24 stanach w USA.

– Nieodpowiedzialne byłoby nawet myślenie o organizowaniu takiego wydarzenia w formie tradycyjnej – powtarzała w wywiadach dyrektorka festiwalu Tabitha Jackson.

Sukces polskiego kina

W dwóch najważniejszych konkursach – fabuł krajowych i międzynarodowych – znalazło się po dziesięć tytułów, łącznie we wszystkich sekcjach są 72 filmy, o ponad 50 mniej niż w roku ubiegłym. Pochodzą z 29 krajów. 38 z nich to debiuty. Można też obejrzeć 50 filmów krótkich. Podczas konferencji prasowej Tabitha Jackson przypomniała, że ten program powstawał w czasach pandemii, kryzysu ekonomicznego, protestów Black Lives Matter po zabójstwie George'a Floyda przez policjantów latem 2020 r.

– Te wszystkie wydarzenia pomogły nam zrozumieć, jak ważny jest głos człowieka, wzmocniły naszą wiarę we wspólnotę i przekonanie, że wolność twórczej ekspresji jest potężną odpowiedzią na represje i autokratyczne rządy – powiedziała. A w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi „Variety" stwierdziła:

– To nie jest zestaw sympatycznych obrazów pozwalających widzom oderwać się od problemów świata. To filmy, które pomagają te problemy zrozumieć i zastanowić się, jak świat mógłby wyglądać, gdybyśmy dali sobie z nimi radę.

Podczas pierwszego festiwalowego weekendu odbył się pokaz „Prime Time" Jakuba Piątka, walczącego o laury w konkursie międzynarodowym. Reżyser przenosi widzów do ostatniego dnia 1999 r., by opowiedzieć o pokoleniu uformowanym przez doświadczenia lat 90., o nierównościach społecznych, podziale na lepszych i gorszych, braku nadziei, populizmie.

Sebastian wdziera się z bronią w ręku do studia telewizyjnego. Gdy stacja zdejmuje obraz z anteny, chłopak bierze zakładników: telewizyjną gwiazdę i ochroniarza. Ale nie żąda okupu. Chce w czasie największej oglądalności powiedzieć coś ważnego. Widz nie dowie się, co chciał przekazać. Może się tego tylko domyślać. Ale najistotniejsza jest tu opowieść o narodzinach buntu. O generacji, która chce wykrzyczeć „Nie!".

– Ten film jest wyrazem naszej wspólnej tęsknoty za rebelią – mówi reżyser. – Poszukiwaniem buntownika, za którym chciałoby się podążać.

W czasie, w którym dzieje się akcja „Prime Time", na ulice wychodzili lekarze i pielęgniarki. Gdy w okresie pandemii trwały zdjęcia do filmu, tłumy młodych ludzi protestowały przeciwko aresztowaniu Margot. Gdy film pokazywany jest na Sundance, o swoje podstawowe prawa walczą na ulicach polskich miast kobiety.

Jest też w „Prime Time" samotność.

– Gdy zaczynaliśmy pracę nad scenariuszem, nikt nie przypuszczał, w jakiej sytuacji znajdziemy się w 2020 r. – przyznaje reżyser. – A przecież jesteśmy tu przez 90 minut zamknięci w czterech ścianach z głównym bohaterem i zakładnikami. Ich izolacja jest jeszcze bardziej odczuwalna w obecnych warunkach.

„Dobrze zrealizowany, utrzymany w szybkim tempie thriller, ze świetną rolą znanego z »Bożego Ciała« Bartosza Bieleni" – napisał w pierwszej, sundace'owej, bardzo pozytywnej recenzji krytyk „Screen International".

Marzenia i obowiązek

Dobrze został też przyjęty otwierający festiwal film „CODA" Siany Hedery, amerykański remake francuskiego „La famille Bélier" z 2014 r. CODA to akronim od Child of Deaf Adults (Dziecko Niesłyszących Dorosłych). Bohaterką tej opowieści jest dorastająca dziewczyna, jedyna osoba słysząca w czteroosobowej rodzinie. Ale przychodzi moment, gdy Ruby musi wybrać między swoją pasją – muzyką i śpiewem – a obowiązkami wobec rodziców i brata. Krytyk „The Hollywood Reporter" Jon Frosh podkreśla, że reżyserka z ogromną wrażliwością podgląda życie głuchoniemej rodziny: choćby chwile, w których Ruby z trudem wytrzymuje, gdy jej bliscy, nie słysząc, nieludzko hałasują w kuchni garnkami. Delikatnie pokazuje moment, gdy dziewczyna po raz pierwszy chce iść własną drogą, która wymaga opuszczenia jej świata w Gloucester i przeprowadzki do Bostonu. Obserwuje rodziców niemogących usłyszeć śpiewu córki, brata, który zaczyna czuć się zepchnięty na drugi plan.

Uczestnicy Sundance korzystają nie tylko z zoomów, lecz również wirtualnych przestrzeni festiwalowych. Jako avatary mogą nawet uczestniczyć w „przyjęciach", by spotkać się i porozmawiać ze znajomymi.

Ale Park Lake City odczuwa brak festiwalu dotkliwie. Zwykle do liczącego 8 tys. mieszkańców górskiego kurortu w stanie Utah przyjeżdża na Sundance około 100 tys. osób. Seanse odbywają w Eccles Theatre, kwitną restauracje i kawiarnie przyciągające filmowców i turystów, zapełniają się też narciarskie stoki. Organizatorzy imprezy obiecują, że w przyszłym roku wrócą do Park Lake City. Ale pandemia dała wszystkim lekcję internetowej równości, więc jednocześnie przyznają: nie jest wykluczone, że pojawi się wersja hybrydowa. I ci, którzy z różnych przyczyn, także finansowych, nie są w stanie dojechać do Park Lake City, będą mogli oglądać filmy w wirtualnych salach.

Film
Rok bez oscarowego pewniaka. Emilia Pérez autorką ostrych postów
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Film
„Kibic”, czyli szalikowcy tacy jak my
Film
Nowości Netfliksa. Drugi sezon „1670” dla 700 mln widzów, "Heweliusz" i bitwa raperów
Film
„Brutalista”, czyli traumatyczny los emigranta
Film
„Biały Lotos 3” już 17 lutego. Czy zagra ekscentryczna Jennifer Coolidge?