Dziewięć tegorocznych filmów nominowanych do Oscara w głównej kategorii łączy głównie gorycz, wyczerpanie, utrata nadziei. Opowieść o wojnie jest wyprana z patriotyzmu i bohaterstwa, „komedia romantyczna" zamienia się w historię o rozwodzie, kino gangsterskie niesie refleksję o przemijaniu, a bohaterem komercyjnego komiksu nie jest superbohater ratujący świat przed zagładą, lecz facet pogrążający się we własnych lękach i fobiach.
Straszna gorycz
Film „1917" Sama Mendesa – na ostatniej prostej faworyt, który zdobył już Złoty Glob i brytyjską nagrodę BAFTA – to historia dwóch angielskich żołnierzy, którzy w czasie I wojny światowej mają przedrzeć się przez pusty, ale wciąż niebezpieczny pas frontu i dostarczyć rozkaz zaprzestania działań do dowódcy innej brytyjskiej jednostki. Inaczej poprowadzi on oddział do boju i wpadnie w niemiecką pułapkę. Stawką misji jest więc życie 1600 żołnierzy, w tym brata jednego z posłańców. Sam Mendes nie powiewa jednak z dumą narodowymi sztandarami jak kiedyś Steven Spielberg w „Szeregowcu Ryanie". Pokazuje bezsens wojny, bałagan, potworną samotność żołnierzy, nienawiść. Ranny Niemiec zabija młodego Anglika, który chciał mu – cierpiącemu i umierającemu – podać wodę.
Reklamowany jako sequel Batmana „Joker" to z kolei film o dzisiejszym świecie. Opowieść o tym, jak zło, bunt, agresja zaczynają kiełkować w zwyczajnym człowieku, któremu nic w życiu nie wychodzi. Jest znerwicowany, nie potrafi związać końca z końcem i znaleźć swojego miejsca w społeczeństwie. Czuje się coraz bardziej samotny, zagłębia się we własne paranoje. „Joker" niewiele ma wspólnego z typową, komiksową rozrywką, jest raczej poważnym dramatem społecznym. Diagnozą kondycji zachodnich społeczeństw i świadectwem, że dziś zmienia się nawet oblicze kina komercyjnego.
Podobnie mało wspólnego z filmem o miłości ma „Historia małżeńska" Noaha Baumbacha. A może to właśnie jest film o miłości – współczesnej i zagonionej. Portretujący wielkomiejskie środowisko, wychowany w nowojorskim Brooklynie syn powieściopisarza i krytyczki „Village Voice" opowiada o rozstaniu. Jego bohaterowie – reżyser i aktorka – tworzą fajną parę. Wychowują razem małego syna, lubią się i szanują. Ale niepostrzeżenie utopili związek w pośpiechu i narastającym egoizmie. Potem doszła jakaś zdrada, zazdrość, coraz częściej wybuchające awantury. Noah Baumbach wtopił swoją opowieść we współczesną zachodnią kulturę nastawioną na sukces, gubiącą wartości, jakie kiedyś były dla niej ważne.