„Jeśli któryś z biskupów uzna ten film za antykościelny, publicznie go skrytykuje lub powie, że Tomasz Sekielski podniósł rękę na Kościół, to następnego dnia powinien pójść do nuncjusza apostolskiego i złożyć dymisję" – taka myśl zrodziła się w mojej głowie w czwartek, gdy pierwszy raz zobaczyłem film Tomasza Sekielskiego. Dlatego po sobotniej premierze z niepokojem czekałem na reakcje hierarchów.
Prymas Polski abp Wojciech Polak nie wahał się nawet przez moment. W specjalnym oświadczeniu podziękował Sekielskiemu za film, przeprosił ofiary i kolejny raz zapewnił, że będzie robił wszystko, by chronić nieletnich. W podobnym tonie utrzymane było również stanowisko abp. Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Obaj wprawdzie odmówili wcześniej Sekielskiemu udziału w jego produkcji, ale można ich zrozumieć. Wokół filmu od samego początku tworzono taki klimat, z którego mogło wynikać, że Sekielski robi dokument wybitnie antykościelny. Stąd pewnie odmowa. Dziś trzeba zauważyć, że docenili jego pracę i uznali ją za potrzebną, bo film Sekielskiego (nie wiem, czy jest osobą wierzącą) można uznać za dzieło zrobione z troski i miłości do Kościoła. Powinien on być przez Kościół wykorzystany jako materiał szkoleniowy dla wikarych, proboszczów, kurialistów. Ba, jego obejrzenie powinno stanowić obowiązkowy element kapłańskich rekolekcji.
„Nie oglądam byle czego" – mówi tymczasem abp Sławoj Leszek Głódź. To bardzo źle, że metropolita gdański nie ogląda, bo kto jak kto, ale akurat on w tej sprawie powinien powstrzymać się z jakimkolwiek deprecjonującym komentarzem. Bo to on ma po tym filmie spory kłopot. To już nie tylko ks. Henryk Jankowski, ale także były kapelan prezydenta Lecha Wałęsy, którego po odejściu z Kancelarii Prezydenta przygarnął do duszpasterstwa wojskowego ówczesny biskup polowy Sławoj Leszek Głódź. Uzasadnione są zatem dziś pytania o to, czy w tamtym czasie mogły docierać do niego informacje o tym, że ks. Franciszek Cybula dopuszcza się molestowania i co z tą wiedzą robił? To arcybiskup gdański musi dziś powiedzieć, co ze sprawą Cybuli zamierza zrobić. Wyjaśnić, czy jak w przypadku ks. Jankowskiego, kluczyć.
A musi przy tym pamiętać, że od 1 czerwca wchodzą w życie nowe przepisy dotyczące odpowiedzialności biskupów. Czy pamięta? Jego reakcje wskazują na to, że nie. Chciałbym się mylić, ale to metropolita gdański będzie jednym z pierwszych – o ile nie pierwszym – wobec którego zostaną sformułowane zarzuty w oparciu o nowe przepisy wydane właśnie przez papieża Franciszka.
Dwie reakcje, dwie postawy, dwie różne twarze tego samego Kościoła. Jedna obolała i zatroskana. Inna zaś twarda, harda, z wysoko podniesioną głową udaje, że wszystko jest dobrze, gdy dobrze nie jest.