Z cała pewnością życie codzienne naszych najbliższych ewolucyjnie kuzynów w tamtej epoce nie było łatwe. Ten gatunek ludzi (aktualnie obowiązująca nazwa systematyczna to Homo sapiens neanderthalensis) zamieszkiwał Europę prawie przez 300 000 lat, zanim na ten kontynent, około 40 000 lat temu, przybyli pierwsi przedstawiciele Homo sapiens. Ślady licznych zranień i złamań na kościach, jakie odkopują archeolodzy, świadczą o tym, że gwałtowne zachowania z narażeniem zdrowia i życia były na porządku dziennym. Laicy mają prawo przypuszczać, że człowieka nawykłego do takich zachowań lepiej nie spotykać wieczorem na pustej ulicy. A jednak, taki obraz prehistorycznego zabijaki nie jest prawdziwy – wskazują na to najnowsze badania.
Kości mówią prawdę
Zespół z niemieckiego Uniwersytetu w Tybindze, którym kieruje prof. Katerina Harvati, porównał ślady po ranach głowy 114 neandertalczyków i 90 Homo sapiens z epoki lodowej, wszyscy żyli w okresie 50 000 – 10 000 lat temu. Okazało się, że zranienia nie występują częściej na kościach neandertalskich. Wiadomość o badaniach publikuje prestiżowe, naukowe pismo „Nature".
Kłopot w badaniach nad życiem neandertalczyków polega na tym, że poza kośćmi i DNA niewiele więcej elementów świadczy o ich dziejach. Odkopując złamane, strzaskane kości po upływie 40 000 lat, trudno jest stwierdzić, co było powodem danego wypadku.
Koncentrując się wyłącznie na kościach czaszki, zespół prof. Harvati zdołał nieco wyjaśnić niektóre spośród tych zdarzeń. W wielu przypadkach są to ślady po ranach, które się zabliźniły, powstały za życia, a nie po śmierci.
Niemiecki zespół wykonał mrówczą pracę. Dotarł do wszystkich artykułów, publikacji opisujących prehistoryczne szczątki z epoki lodowej, ze śladami zranień, złamań, od Hiszpanii po Ural. W sumie pochodzą one od 204 osób. Wśród nich naukowcy zidentyfikowali 21 ludzi z co najmniej jedną raną głowy – dziewięciu neandertalczyków i dwunastu Homo sapiens.