Rozprawa, która ma trwać trzy tygodnie, oparta jest na zarzutach wniesionych przez Roberta S. Muellera III, który kieruje śledztwem w sprawie ingerencji Rosji w wybory prezydenckie w 2016 r. 69-letni Paul Manafort jest pierwszą osobą postawioną przed sądem w związku ze śledztwem rosyjskim i ze wszystkich objętych śledztwem miał najbliższe koneksje ze środowiskami politycznymi związanymi z Rosją.
W tym procesie prokuratorzy nie mają się jednak zagłębiać w pytania dotyczące zmowy między Rosją a sztabem wyborczym Trumpa, ale skupić na tym, co Manafort zrobił z pieniędzmi pozyskanymi z pracy w charakterze konsultanta na Ukrainie, gdzie promował prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza.
Robert Mueller jest głównym oskarżycielem w tej sprawie, bo – jak tłumaczył zastępca prokuratora generalnego Rod Rosenstein – „jego śledztwo dotyczy wszelkich powiązań między rosyjskim rządem i jednostkami związanymi ze sztabem wyborczym Trumpa".
Manafort, któremu postawiono 32 zarzuty, oskarżony jest m.in. o pranie pieniędzy, nieprzestrzeganie prawa federalnego zobowiązującego lobbystów do ujawniania dochodu i ukrywanie zagranicznych zarobków, które transferował przez konta w zagranicznych bankach, zatajając ich pochodzenie i unikając płacenia podatku dochodowego. „Celem pierwszego procesu jest udowodnienie, że Manafort zarobił ponad 60 milionów dolarów w pracy na Ukrainie i nie zgłosił dużej części tego zarobku na rozliczeniach podatkowych" – napisali prokuratorzy. Jeżeli sąd udowodni mu winę, za najgorsze zarzuty grozi mu do 30 lat więzienia.
Partnerem biznesowym Manaforta był Rick Gates, który również lobbował na rzecz Janukowycza, a potem pracował w sztabie wyborczym Trumpa. Gates przyznał się do udziału w oszustwach finansowych i okłamywania FBI, zdecydował się na współpracę w śledztwie i ma zeznawać w procesie przeciwko Manafortowi.