W Polsce od 20 marca obowiązuje stan epidemii, którego ogłoszenie nie zmienia kalendarza wyborczego. By zaplanowane na 10 maja wybory prezydenckie mogły zostać przełożone, wprowadzony musiałby zostać jeden z trzech stanów nadzwyczajnych. Domaga się tego opozycja, PiS opowiada się za dotychczasowym terminem.
Obecnie - na mocy przepisów przyjętych w ramach tzw. tarczy antykryzysowej - korespondencyjnie w wyborach mogą wziąć udział tylko osoby przebywające w kwarantannie oraz osoby, które najpóźniej w dniu głosowania ukończą 65 lat. W Sejmie jest projekt zmian w Kodeksie wyborczym, który ma umożliwić głosowanie korespondencyjne wszystkim wyborcom, którzy wyrażą taką wolę. Z informacji RMF FM wynika, że korespondencyjne głosowanie w wyborach z 10 maja miałoby być obligatoryjne.
Lider współtworzącego Zjednoczoną Prawicę Porozumienia wicepremier Jarosław Gowin opowiedział się za przełożeniem wyborów o rok. Dodał, że można to osiągnąć nie tylko wprowadzając stan nadzwyczajny, lecz także poprzez "jednorazową zmianą konstytucji". - W mojej ocenie byłoby to rozwiązanie optymalne - stwierdził w Radiu Zet.
Dowiedz się więcej: Gowin o "jednorazowej zmianie konstytucji" w związku z wyborami