Malarz konsekwentnie szuka inspiracji w naturalnych krajobrazach jezior, gór, lasów. Jednocześnie dąży do wyeliminowania szczegółów i uchwycenia tego, co najważniejsze: powtarzających się rytmów i niezwykłych zjawisk świetlnych. Nie chodzi mu o oddanie ulotności chwili, lecz dotarcie do ukrytego ładu. Nie tylko w prawach natury, ale i w porządku Wszechświata. Jego malarstwo zyskuje przez to na głębi i emanuje harmonią, wyzwalającą nas z poczucia chaosu.
Kompozycje Roberta Motelskiego są minimalistycznie ascetyczne, niejednokrotnie na granicy abstrakcji, mimo to nie mamy wątpliwości, że odnoszą się do krajobrazów, jak w „Mountains” z zamglonymi kształtami sugerującymi zarys górskiego łańcucha, albo w „Wawes”, gdzie jednolitą błękitną powierzchnię, przecina biała horyzontalna przerywana linia, biegnąca w nieskończoność. Już na pierwszy rzut oka kojarzy się ona z zanikającą falą na tafli wody.
Kiedyś w rozmowie artysta powiedział mi: – Nie stapiam się z naturą ani nie konkuruję z nią ale chłonę ją, i wtedy inspiracje same przychodzą. Ja ich nie szukam, pomysł na obraz sam się pojawia. Zapamiętuję go i później w pracowni przetwarzam, wyciągając istotne elementy. Obraz nie jest wiernym przedstawieniem natury, tylko mojej wizji.
W pracach na obecnej wystawie przeważają błękity nieba i ich odbicia w wodzie. Jedno z najbardziej wyrafinowanych ujęć tego motywu znajdujemy na płótnie „Shadow” z wąskim pasem błękitu na górnej krawędzi obrazu, dalej szeroką mroczną warstwą cienia – jakby wodnym odbiciem bezpośrednio niewidocznego pejzażu i znów poszerzonym pasmem błękitu, niczym powidokiem nieba, ukrytym na dnie jeziora.
W najnowszym cyklu „Stars” niebo ma mroczne nokturnowe odcienie, ale rozświetlone blaskiem konstelacji gwiazd, zdających się wirować na Drodze Mlecznej. Światło zaobserwowane w naturze, jak i wyrażone malarskimi środkami to również ważny element sztuki artysty.
We wstępie do austriackiej wystawy czytamy: "nasza codzienność i rzeczywistość, szybkość z jaką się w niej i wobec niej poruszamy, nie pozwala nam 'prawdziwie widzieć'".
Nasza percepcję można porównać do szybkiej jazdy samochodem, w trakcie której mijamy miasta i krajobrazy. Widzimy może po drodze zarysy drzew, rzekę, jezioro, zachodzące słońce, ale widzimy je w milisekundzie. Są one dla nas ledwo zauważalnym tłem w trakcie naszej drogi. A ponieważ widzimy je codziennie, nie są one czymś co nas zaskakuje, jesteśmy do nich i do sposobu patrzenia na nie przyzwyczajeni. Uchodzą naszej uwadze istotne i ważne elementy całości.