Zapisu inaczej niż spadku, który przechodzi na spadkobierców natychmiast, można domagać się dopiero po ogłoszenia testamentu w sądzie czy u notariusza. Z tego przejściowego okresu trzeba się rozliczyć. To sedno najnowszej uchwały Sądu Najwyższego (sygn. akt: III CZP 46/15).
Zapis to nie spadek
Nierzadko spadkodawca zapisuje jednemu ze spadkobierców albo osobie spoza tego grona określoną rzecz, np. mieszkanie czy sklepik, a ten z tego korzysta, choć przez pewien czas nie jest jej właścicielem, lecz należy do spadkobierców. Jak to rozliczać?
Taka sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Rybniku. Adam M., bratanek zmarłego w 1998 r. Wiktora M., po którym spadek (na podstawie dziedziczenia ustawowego) nabyła matka i kilkoro rodzeństwa, został przez zmarłego wyróżniony, gdyż na tydzień przed śmiercią sporządził ważny testament ustny, w którym istotną część majątku: mieszkanie oraz restaurację zapisał właśnie bratankowi, który już wtedy ją zawiadywał. Sprawa spadkowa trwała kilka lat. Rozstrzygnięcie kwestii zapisu nastąpiło dopiero po 9 latach. Zostało jednak rozliczenie zysków z owej restauracji i mieszkania, które – oszacowano na 1,8 mln zł.
Sąd Rejonowy nakazał Adamowi M. spłacić z tej kwoty innych spadkobierców, proporcjonalnie do ich udziałów w spadku. W uzasadnieniu wskazał, że sam zapisobierca nie był pewien, czy ten składnik mu się należy, a wykonanie zapisu zwykłego następuje dopiero na żądanie zapisobiercy. Krótko mówić, władając wspólną rzeczą, powinien się podzielić ze współwłaścicielami korzyściami.
Dodajmy, że zapewne byłoby inaczej przy zapisie windykacyjnym, gdyż tam własność przechodzi z chwilą śmierci.