To sprawa bez precedensu – urzędnicy zajmujący eksponowane stanowiska w Ministerstwie Finansów, ścigający oszustwa podatkowe, jednocześnie sami mieli się ich dopuszczać, okradając państwo z VAT. „Rzeczpospolita" ustaliła kulisy tego skandalu. Niewykluczone, że gdyby sprawa wypłynęła w sierpniu, przed nominacją Mariana Banasia na szefa NIK, mogłaby złamać jego karierę.
Zachodniopomorski Wydział Prokuratury Krajowej w Szczecinie i Centralne Biuro Śledcze Policji od dwóch lat prowadzą wielkie śledztwo w sprawie wyłudzeń VAT dokonanych przez grupę przestępczą kierowaną przez wysokich rangą, byłych już urzędników resortu finansów. Dotąd zarzuty usłyszało w nim 15 osób, w tym dwaj podwładni Mariana Banasia z czasów, gdy był w ministerstwie, i szef jednego z największych w kraju urzędów skarbowych.
Mechanizm procederu to klasyka, po jaką sięgają mafie VAT-owskie. Wykorzystując fikcyjny obrót sztuczną biżuterią i tarcicą, grupa złożona z urzędników resortu miała wyłudzić 5 mln zł i usiłować oskubać budżet z kolejnych 860 tys. zł. Proceder prowadzili – jak twierdzi prokuratura – Arkadiusz B. (w areszcie od stycznia tego roku) i Krzysztof B. (siedzi od września 2018 r.). „Są podejrzani o zorganizowanie i kierowanie grupą przestępczą mającą na celu wyłudzenie podatku VAT, udział w oszustwach podatkowych" – potwierdza Prokuratura Krajowa.
Z zarzutów dla Krzysztofa B. i Arkadiusza B. wynika, że wyłudzeń VAT mieli dopuszczać się przez mniej więcej trzy lata (od listopada 2015 r. do sierpnia 2018 r.), czyli w czasie, kiedy pracowali w Ministerstwie Finansów i oficjalnie ścigali nieuczciwych podatników.
Obaj B. piastowali wtedy wysokie funkcje kierownicze.