Uczciwy, odpowiedzialny, sprawiedliwy, mądry – takiego prezydenta chcą Polacy według badania ARC Rynek i Opinia dla „Rzeczpospolitej”. Tylko w teorii czy też w praktyce?
I w teorii, i w praktyce. Tyle że w praktyce te cechy utożsamiają z kandydatem własnego obozu politycznego. Bo to nasz kandydat jest właśnie tym mądrym, pięknym i odpowiedzialnym. Więcej to więc mówi o naszych wyobrażeniach i uprzedzeniach niż o rzeczywistych cechach polityków.
Pod względem posiadania tych cech bardzo dobrze oceniany jest Szymon Hołownia, a poparcie dla niego jednak pikuje.
My też widzimy to w naszych badaniach. To jest niezwykle ciekawy wątek, że Szymon Hołownia wcale nie stracił pozytywnego wizerunku, ciągle jest uważany za osobę kompetentną, przygotowaną do pełnienia najważniejszych funkcji publicznych, ale i po ludzku sympatyczną, ale jednocześnie zatracił rolę, którą odgrywał w polityce przed wyborami 2023 roku – kandydata spoza układu. Jego słabość nie wynika więc z osobistych cech, ale z faktu, że nie do końca potrafił zdefiniować swoją nową rolę, czyli już nie alternatywy wobec duopolu, ale koalicjanta w rządzie Donalda Tuska.
Czytaj więcej
Pierwsze tak kompleksowe badanie kandydatów na prezydenta odkrywa kryteria wyboru Polaków. Doskonale widać, jak wielkie znaczenie w wyborach prezydenckich mają osobowość i poszczególne cechy charakteru kandydatów. I który z nich ma największe szanse – na zwycięstwo, ale i na drugą turę. Jak oceniani są Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki, Sławomir Mentzen, Szymon Hołownia i Magdalena Biejat?
Te najczęściej wskazywane cechy chyba nie zaskakują, choć pewnie w praktyce taki prezydent byłby trochę nudny, nijaki. Ale czy by się sprawdził?
To jest trochę historia Bronisława Komorowskiego, który był właśnie postrzegany jako polityk dość nijaki, taki trochę wujek. I w trakcie swej prezydentury był naprawdę dobrze oceniany. Aż przyszedł czas konfrontacji politycznej w drugiej kampanii i wtedy się okazało, że może w teorii akceptujemy i doceniamy takiego nijakiego prezydenta, ale w praktyce wcale nie zamierzamy na niego zagłosować. Mówiąc wprost: innego chcemy prezydenta, a innego kandydata na prezydenta.
I co z tym zrobić?
Wybory prezydenckie są przedłużeniem sporów, które toczymy na co dzień. Niestety, spór ten podczas tej szalenie polaryzującej kampanii prezydenckiej staje się jeszcze bardziej intensywny. Ponosimy duży koszt społeczny, angażujemy olbrzymie emocje, a na koniec dostajemy prezydenta, który w polskim systemie politycznym ma relatywnie słabą pozycję. Inaczej niż Francuzi, którzy na dobrą sprawę wybierają sobie króla. Nasz prezydent jest niewiele silniejszy niż niemiecki, który jest wybierany pośrednio przez zgromadzenie narodowe.