Bardzo duża walizka. Często na kółkach. Torba w kratkę, olbrzymia, nazywana w niektórych kręgach (może tylko śląskich) „targ w Będzinie". Czasem plecak, bez stelaża, ale bardzo pojemny. Damska torebka w rodzaju tej, którą mój dziadek nazywał „głębinówką", bo wyciągnięcie z niej czegokolwiek było jak nurkowanie w morskich odmętach.
Prawnicze Home office
Dziś nie tylko o sędziowskim „home office". Ogólnie o prawniczym, bo wielu pełnomocników, jak pamiętam, przynosiło do sądów nie tylko togę, pióro i kalendarz. Bo i pozwy, odpowiedzi, pisma czy załączniki. Wyciągi z rejestrów. Wszystko oczywiście na papierze, wydrukowane (z reguły jednostronnie, na bogato) w teczce, skoroszycie czy segregatorze.
Czytaj także: Koronawirus: władze sądów oszczędzają sędziów i pracowników
Sprawa o zapłatę czynszu, ba – kilkudziesięciu czynszów obciążających najemców jednej nieruchomości. Regres z ustawy o ochronie lokatorów, gdzie właściciel domaga się zapłaty kilkunastu odszkodowań od gminy za brak lokalu socjalnego... Mógłbym wymieniać dalej, ale felieton ma dla dobra czytelników limit znaków.