Witold Waszczykowski: Konserwatysty życie po wirusie

Czy utrzymamy odpowiedzialność władz narodowych za kluczowe aspekty naszego bezpieczeństwa?

Publikacja: 24.03.2020 17:36

Witold Waszczykowski: Konserwatysty życie po wirusie

Foto: AFP

Na temat przyczyn obecnej plagi, przebiegu, sposobów jej zwalczania i możliwych skutków toczy się ożywiona dyskusja zarówno wśród polityków, ekspertów, publicystów, jak i w naszych domach. Poza aspektami zdrowotnymi dominują kwestie ekonomiczne. Powszechnie zastanawiamy się, kto i ile na tym straci. Na marginesie tych głównych debat rozmyśla się też o politycznych i ideologicznych aspektach tego kryzysu.

Przy okazji poprzednich wielkich kryzysów lub ważnych wydarzeń międzynarodowych, a także dzisiaj pojawia się opinia: świat po koronawirusie już nigdy nie będzie wyglądał tak samo! Oj, ile razy już to słyszałem przez ostatnie pół wieku? Grożono mi w życiu epoką lodowcową. Dziurą ozonową, jeśli nadal używalibyśmy dezodorantów czy niewłaściwych substancji w klimatyzatorach i lodówkach.

Po upadku bloku komunistycznego zapowiadano koniec historii i powszechny dobrobyt pod panowaniem liberalnej demokracji. Niestety, liberalna demokracja przekształciła się w lewicowo-liberalną i w rezultacie w karykaturę demokracji.

Nic się nie zmieniło

Świat miał ulec wielkiej transformacji po tragedii z 11 września 2001 roku. Mieliśmy radykalnie zmienić nasze ludzkie postępowanie po śmierci naszego Ojca Świętego. Potem przyszły poważne wstrząsy w świecie finansów międzynarodowych, które miały zmienić nasze podejście do konsumpcji i życia na kredyt. Przemiany w świecie islamu, powstanie państwa islamskiego i wojna z terroryzmem również zapowiadały przeoranie relacji międzynarodowych. Imperialne zachowanie Rosji, która poczuła smak krwi, najpierw w Czeczenii, potem w Gruzji i następnie na Ukrainie, miało wymusić realistyczne podejście do bezpieczeństwa europejskiego.

Jeszcze kilka miesięcy temu Bruksela planowała nałożyć na gospodarkę części państw europejskich radykalne restrykcje pod pozorem ochrony klimatu. Mieliśmy przestać jeść mięso, latać samolotami etc. Mieliśmy drastycznie zmienić europejski sposób życia. Mieliśmy przyjmować miliony tzw. uchodźców z innych kontynentów. Mieliśmy wreszcie stworzyć uprzywilejowane warunki do życia dla rzekomo wykluczonych środowisk LGBT.

Niestety, w poprzednich latach ani wielkie kryzysy, ani wielkie akcje społeczno-polityczne nie zmieniły natury naszego życia. Niektóre z tych wydarzeń wywoływały chwilową refleksję, wyciszenie czy marsze milczenia. Jedne kryzysy były zastępowane następnymi. Jednak po każdym z tych wydarzeń społeczność międzynarodowa wracała do rywalizacji o władzę, zasoby czy prestiż. Jak będzie wyglądało życie międzynarodowe po wirusie? Optymiści kolejny raz wieszczą, że ulegnie radykalnej zmianie. Ze względu na naturę ludzką, nie jestem przekonany, że będzie to zmiana radykalna. Jednak potrzebę wielu korekt widać gołym okiem.

Narodowe fortece

Warto zastanowić się nad kierunkiem globalizacji. Przede wszystkim czy jest to proces nieuchronny, czy jednak powrócimy do renacjonalizacji polityki w wielu dziedzinach? Czy poszukiwanie wzrostu gospodarczego i innowacyjności ma być procesem zupełnie nieregulowanym? Czy w procesie globalizacji godzimy się na rozmywanie suwerenności i odpowiedzialności władzy? Czy jednak utrzymamy odpowiedzialność władz narodowych nad kluczowymi aspektami naszego bezpieczeństwa? Dziś nikt w Europie nie kwestionuje prerogatyw narodowych władz w dziedzinie ochrony bezpieczeństwa zdrowotnego swoich społeczeństw.

Drakońskie środki – takie jak zamykanie granic, regionów, miast i ludzi w domach – są przyjmowane bez dyskusji. Dziś liberalne demokracje europejskie kopiują chińskie rozwiązania, które jeszcze kilka miesięcy temu były uznawane za autorytarne ekscesy. Jednak jeszcze niedawno odmawiano praw rządom narodowym do ochrony społeczeństw przed masowym napływem obcych kulturowo emigrantów. Jeszcze niedawno narzucano rozwiązania klimatyczne i energetyczne, które godziły w podstawy bezpieczeństwa ekonomicznego wielu państw europejskich.

Globalizacji, poszukiwania postępu, wzrostu i chęci lepszego i wygodniejszego życia nie zatrzymamy. Nie wrócimy też do zamknięcia się w narodowych fortecach. Nie wrócimy do świata Hobbsa z maksymą homo homini lupus. Trzeba zatem przywrócić racjonalność naszej polityce europejskiej i odejść od skrajnych ideologii. Np odejść od znamion pajdokracji, których ilustracją była ostatnio wizyta nastoletniej Grety w Parlamencie Europejskim. Kilkaset lat temu Francję uratował młodzieńczy zapał Joanny d'Arc. Jeszcze wcześniej krucjata dziecięca miała ratować Ziemię Świętą. Obecna Greta nie jest rozwiązaniem naszych problemów w naszych czasach. Powróćmy do racjonalności.

Po odejściu od ideologicznego postrzegania rzeczywistości warto się zastanowić nad obszarami współpracy i naszego wspólnego bezpieczeństwa w Unii Europejskiej. Odejdźmy od żargonu językowego i sloganów, słów wytrychów na rzecz realnych obszarów współpracy. Mniej ambitnych, ale rzeczywistych. Przez dekady ONZ i Unia Europejska poszukiwały współczesnego Świętego Grala, czyli zrównoważonego rozwoju. Od kilku zaś lat Europa starała się zbudować u siebie i wokół siebie odporność (resilience) na kryzysy, na agresję zewnętrzną, na niedostatki demokracji i wszystkie plagi świata. Niestety, nie zbudowała odporności prawie na nic. Mamy problemy z rynkiem energetycznym w Europie, dyskusje o klimacie, współpracy wojskowej, relacjach z Rosją (i jej propagandą) czy USA. Europa nie rozwiązała żadnego konfliktu wokół swoich granic. Nie była też przygotowana i odporna na atak kolejnego wirusa.

Tak, kolejnego, gdyż w najnowszej historii byliśmy już atakowani przez grypy azjatyckie, AIDS, SARS, ebolę, świńskie grypy, ptasie grypy, pomór afrykański, kornika drukarza czy ataki wąglika. Okazało się jednak, że w ostatnim czasie dla biurokratów europejskich większym wyzwaniem byli tzw. populiści niż gromadzenie danych, procedur i zasobów do ochrony Europejczyków przed epidemiami, które nawiedzają świat od tysięcy lat. Okazało się, że w najbogatszych państwach Unii brakuje respiratorów (urządzeń konstruowanych od prawie stu lat) i prostych środków czystości i dezynfekcji. Instytucje europejskie zaś jedyne, co mogą zrobić w trybie nagłym, to zezwolić państwom członkowskim na poluzowanie dyscypliny finansowej. Umówmy się zatem ponownie w Europie, co realistycznie i wspólnie możemy rozwiązywać.

Wreszcie zacznijmy się realistyczne zastanawiać, kto tymi realistycznie wyselekcjonowanymi obszarami, bez naleciałości ideologicznej i w sposób racjonalny, ma zarządzać. Dotykamy tu sprawy demokratycznej legitymizacji władz europejskich. Nie ma dzisiaj demokratycznego kryterium wyboru. Władze te wybieramy w procesie politycznych przetargów między rządami. Kierujący instytucjami europejskimi muszą zatem współpracować z rządami państw członkowskich, a nie zawłaszczać sobie uprawnienia ponad nimi.

Dobrze się stało, że choć w przypadku tej pandemii przeważył w Brukseli realizm i rozsądek i nie ma prób zarządzania kryzysem przez biurokratów. Dobrze, że w tym przypadku nie odezwała się żadna pozatraktatowa trojka (jak poprzednio wielokrotnie Niemcy, Francja, Wielka Brytania), aby leczyć Europę. Dobrze, że żaden z komisarzy nie uznał, że ma panaceum na wirusa. Przyjmijmy w Unii realistyczny łańcuch dowodzenia politycznego, na którego czele powinna stać rada tworzona przez demokratycznie wybranych przywódców państw członkowskich. W przypadkach szeroko rozumianego bezpieczeństwa rada musi podejmować decyzje na drodze konsensu.

Wizerunek przywodców

Ostatnim elementem, który wymagałby uporządkowania, jest wizerunek szefów instytucji europejskich i ich zachowanie w kluczowych sytuacjach. To kwestia wiarygodności wewnątrz Europy, ale i dla zewnętrznych partnerów i rywali. Mieliśmy nadzieję, że infantylne zachowanie Junckera nie powtórzy się w tej kadencji. Jednak czy manifestacyjna czołobitność komisarza Timmermansa wobec Grety lub pokaz mycia rąk przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen przekonają Europejczyków do ich przywództwa? Czy tak zachowujący się szefowie instytucji europejskich mogą być partnerami dla przywódców USA, Chin czy Rosji? Jak na razie nie są. Komisja musi też działać w ramach traktatowych. Nie można się godzić na wyszarpywanie przez komisarzy pozatraktatowych uprawnień lub zajmowanie się tematami zastępczymi.

Menedżerowie zapewne wyciągną liczne wnioski ze sposobu naszego zachowania i pracy w czasach zarazy. Być może świat pójdzie jeszcze bardziej w kierunku automatyzacji, cybernetyki, sztucznej inteligencji, przemysłu 4.0, czyli ograniczania fizycznego wkładu ludzi w procesy produkcji i usług. Socjologowie zapewne przebadają nasze zachowanie domowe, rodzinne i społeczne w czasie tych ograniczeń. To mogą być długofalowe procesy. Jednak polityczne lekcje z pandemii możemy wyciągnąć znacznie szybciej. To apel o więcej realizmu, rozsądku, rzeczowości w naszej współpracy na rzecz lepszego i bezpiecznego życia.

To apel o porzucenie ideologicznego i utopijnego podejścia do rozwiązywania spraw politycznych i społecznych. To apel o umiar i respektowanie prawa naturalnego, a nie zaprzątanie nam głowy mrzonkami o „nowym wspaniałym świecie".

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10