Jak wynika z badania, niedobory kadrowe najczęściej przekładają się na ograniczone możliwości przyjmowania nowych zleceń. Prawie co trzecia firma przyznaje, że ma nieobsadzoną część stanowisk, co uniemożliwia jej zawieranie nowych kontraktów. Firmy zdają sobie też sprawę, że wakaty będzie trudno wypełnić; ponad połowa pracodawców, którzy w ostatnich miesiącach mieli problemy z pozyskaniem pracowników, jako powód wskazuje brak kandydatów. Niewiele mniej narzeka na ich zbyt wygórowane oczekiwania finansowe i niewystarczające kompetencje (33,3 proc.).
Wpływ deficytu rąk do pracy na ostrożność wobec nowych kontraktów wyraźnie widać w budownictwie, gdzie brakuje ok. 100 tys. pracowników. Jak twierdzi Bartłomiej Sosna, ekspert rynku budowlanego, coraz częściej w branży pojawiają się informacje o unieważnionych przetargach. Wyjaśnia, że wobec braków kadrowych wykonawcy albo decydują się nie składać oferty w przetargu, albo w cenę wliczają ryzyko braków pracowników. Niekiedy odstępują też od podpisania kontraktu.
Sosna przypomina, że problemy kadrowe były jednym z powodów, dla których włoski koncern Astaldi wycofał się niedawno z przetargu na budowę tunelu drogowego w Świnoujściu, a wcześniej podobne ruchy wykonały m.in. Impresa Pizzarotti, Budimex czy Polaqua. – Są przypadki, że do przetargów nie staje żadna firma. Takich sytuacji może być coraz więcej. Nie tylko ze względu na kwestie budżetowe, ale też ograniczone zasoby: rynek jest ogromny, a rąk do pracy brakuje – mówił niedawno „Rzeczpospolitej" Wiesław Nowak, prezes ZUE.
Bariera inwestycji
Wojciech Warski, wiceprezes BCC i prezes Softex Data, twierdzi, że również w IT niedobory kadrowe zniechęcają firmy do długoterminowych kontraktów w sektorze publicznym i spółkach Skarbu Państwa. Według Warskiego poważną barierą udziału w przetargach stały się niedostosowane do obecnej sytuacji na rynku pracy rygorystyczne warunki podmiotowe, wymagające np., by wykonawca w trakcie realizacji zamówienia zatrudniał wyznaczoną liczbę specjalistów o ściśle określonych kompetencjach. Przy dłuższych kontraktach firma musi mieć odpowiednie zapasy kadrowe – na wypadek, gdyby ktoś podkupił jej potrzebnego specjalistę. A o takie zapasy dzisiaj trudno.
Zbigniew Maciąg z Konfederacji Lewiatan ostrzega, że kłopoty z niedoborem pracowników mogą stać się zagrożeniem dla polskiego przemysłu. Zatrudnienie rośnie tam coraz wolniej i powiększają się zaległości produkcyjne. Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan zwraca uwagę, że pomimo rekordowo wysokiego, ponad 83-proc. poziomu wykorzystania mocy produkcyjnych firmy zbyt mało inwestują w zwiększające produktywność maszyny i urządzenia. Twierdzi, że to głównie wynik niepewności regulacyjnej, ale spore znaczenie mają też obawy o deficyt pracowników.