To jednak niejedyne wydatki związane z suszą w rolnictwie. Z pomocą Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach resort przygotował warty miliard zł program dopłat dla rolników na wsparcie budowania systemów nawadniania. Rolnik może liczyć na 100 tys. zł na gospodarstwo. Systemy te sprawdzają się szczególnie w produkcji warzyw czy owoców, oprócz kukurydzy, nie mają zastosowania do zbóż. Wsparcie trafi na podatny grunt, w Polsce udział nawadnianych użytków rolnych jest niski – około 1 proc. Tymczasem średnia unijna jest na poziomie 5,9 proc., co ciekawe, np. Malta nawadnia 31 proc. obszaru upraw, Grecja – 24 proc., a Włochy – 20 proc. według danych Eurostatu.
Do tego dochodzi największy od lat program wspierania retencji, który ma zwiększyć ilość zatrzymywanej w środowisku wody z 6 do 15 proc. Koszt – ok. 14 mld zł. Program zakłada budowę wielu zbiorników wodnych, z których rolnicy będą mogli czerpać wodę do podlewania upraw. Na pierwsze efekty poczekamy jednak dobre kilka lat.
Trudne ubezpieczenia
– Większość rolników nie może więc liczyć na pomoc publiczną, bo na wsparcie mogą liczyć tylko ci rolnicy, którzy w dniu ogłoszenia klęski mieli jeszcze plony na polach – mówi Rafał Mładanowicz, prezes Krajowej Federacji Producentów Zbóż. Dodaje, że nie można mówić o katastrofie, czyli braku zbóż paszowych czy konsumpcyjnych, bo warunki klęski panują tylko w kilku województwach.
Susza przyszła już drugi rok z rzędu, dotknęła 175 tys. gospodarstw na obszarze 2,5 mln ha, straty szacowane są w 1586 gminach. W ubiegłym roku rolnicy nie mieli możliwości wykupienia ubezpieczeń upraw od tego ryzyka ze wsparciem państwa. W tym roku ruszyły pilotaże, ale po stronie ubezpieczycieli nie widać entuzjazmu. Na podsumowanie skutków suszy jest jeszcze za wcześnie – mówi Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń zapytany o wyniki pilotażu i wysokość wypłaconych polis. Obecnie susza jest tematem rozmów podkomisji ds. ubezpieczeń rolnych w PIU. – Decyzję biznesową, jak do tego ryzyka podchodzić, każdy zakład podejmuje samodzielnie – dodaje Tarczyński.
Za powściągliwością ubezpieczycieli kryje się obawa przed zbyt wielkimi kosztami. Susza, gdy przychodzi, generuje ogromne straty, co widać w wysokości pomocy z ub. roku, a jednocześnie jest nieprzewidywalna.