Propozycja francusko-niemiecka dotycząca Europejskiego Funduszu Odbudowy wywołała dyskusję o momencie Hamiltonowskim w Unii, który toruje drogę do federacji. Niemniej wyniki lipcowego szczytu UE wskazują na to, że tendencje federalne są mitygowane przez nawrót międzyrządowości. Po raz kolejny okazało się, że ustrój Unii jest hybrydowy. Nie zyskują na znaczeniu instytucje wspólnotowe, np. Komisja Europejska (KE) lub Parlament Europejski. Raczej utwierdza się dominacja Niemiec, Francji i podziały między grupami państw.
Czynnikiem federacyjnym jest wspólne zaciąganie długu przez państwa członkowskie. Wprawdzie już wcześniej KE w imieniu rządów narodowych zaciągała dług na rynkach finansowych, ale teraz zgodzono się na niespotykaną skalę 750 mld euro. Warto jednak pamiętać, że fundusz odbudowy jest instrumentem jednorazowym i w przyszłości państwa będą musiały wyrazić jednomyślną zgodę na dalsze pożyczki. Ponadto koncepcja ograniczonego funduszu miała blokować instytucję euroobligacji, która permanentnie miała wspierać słabsze państwa strefy euro, a tym samym torować drogę do niechcianej w Niemczech i innych państwach z północy unii transferowej. To ogranicza możliwości pogłębiania federalizmu fiskalnego w Unii.
Kolejnym czynnikiem na tej drodze są podatki europejskie. Nieprzypadkowo ich zwolennikiem jest liberalno-lewicowa część eurodeputowanych, która popiera ideę pogłębiania federacji. Na szczycie rządy zgodziły się tylko na podatek od plastiku, który nie został poddany recyklingowi. W konkluzjach ze szczytu pojawiły się też informacje o kolejnych podatkach, które mogą zostać wprowadzone w przyszłości. Ale taką decyzję będą musiały zatwierdzić jednomyślnie państwa członkowskie.
Spektakularny sukces
Szczyt Rady Europejskiej (RE) potwierdził przywództwo Niemiec i Francji oraz ich przewagę nad pozostałymi państwami. To one były inicjatorami pomysłu powołania funduszu odbudowy i powiązania go z wieloletnimi ramami finansowymi. W czasie szczytu Macron i Merkel byli architektami porozumienia, niekiedy ważniejszymi niż szef RE. Kusili niezadowolonych koncesjami finansowymi albo specjalnie dedykowanymi funduszami (np. rezerwa dostosowawcza dotycząca brexitu, z której skorzysta głównie Irlandia).
Trudno odmówić Paryżowi i Berlinowi zwycięstwa. Niemcy odnotowały pierwszy znaczący sukces u progu swojej prezydencji w UE. Odniosły też korzyści finansowe. Podstawową linią argumentacji była potrzeba uwzględnienia efektów pandemii, co miało ograniczyć kryteria historyczne podziału funduszu odbudowy odnoszące się do populacji, PKB na mieszkańca oraz stopy bezrobocia. Chodziło o uwzględnienie złej sytuacji na południu Europy. To dlatego w propozycjach KE sprzed szczytu głównymi beneficjentami grantów z tego funduszu były Włochy i Hiszpania, ale dzięki kryteriom historycznym również Polska. Według analizy think tanku Bruegel w czasie szczytu Włochy i Hiszpania pozostały największymi beneficjentami, choć w stosunku do wcześniejszych propozycji KE straciły. W podobnej sytuacji znalazły się niemal wszystkie inne państwa UE, w największym stopniu Polska (mniej o 11,4 mld euro). Tymczasem granty zyskały Niemcy (20,4 mld euro) i Francja (12,4 mld euro), zwłaszcza w ramach Europejskiego Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności.