Po poprzednim wielkim kryzysie z 2008 r. zaszły trzy głębokie zmiany, wszystkie niezbyt przyjemne dla Zachodu. Po pierwsze, umocniła się Azja Wschodnia, a Chiny wyszły na pozycję gospodarki numer dwa na świecie. Po drugie, centrum światowej gospodarki i handlu przesunęło się z Atlantyku na Pacyfik, a po trzecie, obok państw dotychczas rozwiniętych – i dominujących na globie – wyłoniła się nowa kategoria dynamicznych „wschodzących rynków", które wcześniej zaliczano do grona państw Trzeciego Świata.
Co przyniesie pandemia Covid-19, jeszcze nie wiadomo. Gdyby jednak tendencje miały się utrzymać, tzn. udowodniony zostałby fakt, iż kraje Azji Wschodniej poradziły sobie z wirusem lepiej niż Zachód, mogłoby dojść do kolejnego poważnego przesunięcia ośrodka siły na scenie światowej, raz jeszcze na rzecz Chin i otaczającego je regionu.
Zimnowojenna tonacja
Na tę chwilę nic jeszcze nie jest przesądzone, gdyż nawet same Chiny popadły w recesję, notując pierwszy od pół wieku spadek PKB o 6,8 proc. i napotykając sytuację niespotykaną w zainicjowanej pod koniec 1978 r. epoce reform i otwarcia. Inne państwa przechodzą przez pandemię jeszcze ciężej i z większymi ofiarami. Toteż chyba nikt nie ma wątpliwości, że czekają nas potężne turbulencje i kryzys na rynkach światowych. Co ze sobą nowa recesja przyniesie i jak głęboka będzie – oczywiście nikt na tę chwilę nie wie.
Widać już jednak, że Covid-19 wywołał kryzys o charakterze globalnym, ale wcale nie pociągnął za sobą globalnej współpracy i solidarności. Wręcz przeciwnie, jeszcze wzmocnił dotychczasowe kontrowersje i rywalizację, przede wszystkim między USA i Chinami.