20 września ofertę na dostawy ulepszonych przenośnych „polskich stingerów" złożyło skarżyskie Mesko. Armia jest gotowa do negocjacji zamówienia na 1600 pocisków Piorun i 400 wyrzutni. To wydatek sięgający 1 mld zł. Cena jednej naprowadzanej na podczerwień, starszej rakiety Grom, poprzednika obecnych pocisków, przekracza w eksportowej ofercie 100 tys. dolarów (amerykański Stinger kosztuje ok. 250 tys. dol. za sztukę). Rząd podjął decyzję, iż innowacyjne Pioruny ze względu na unikalne rozwiązania technologiczne objęte zostaną na razie zakazem eksportu.
Pocisk nowej generacji
Zamówienie na piekielnie skuteczne na bliskich dystansach polskie manpadsy (man-portable air-defence system – lekki rakietowy system przeciwlotniczy) to ważna wiadomość i przełom, bo przyszłość broni, idealnej dla powstających Wojsk Obrony Terytorialnej, dotąd była niepewna. MON podjęło decyzję, która pozwoli utrzymać w rozpędzie produkcję jedynej skonstruowanej w kraju broni precyzyjnej. Nic nie zagraża już kompletowanemu przez lata zespołowi specjalistów, firm i instytutów, który stworzył i rozwijał manpadsy i jest właścicielem unikalnych technologii.
Rakiety Piorun z powodzeniem zaliczyły wszelkie testy i badania poligonowe, lecz długo nie mogły doczekać się decyzji o seryjnej produkcji.
Mimo oczywistych zalet nowej broni, armia z zamawianiem drogich Piorunów miała problem: wciąż w arsenałach przechowujemy ok. 1500 pocisków Grom, z czego trzecia część przekroczyła dziesięcioletni, krytyczny dla konstrukcji, okres magazynowania.
Zabójca śmigłowców
Opracowanie nowej broni, wykorzystujące doświadczenia z użyciem Gromów w konflikcie gruzińskim, zleciło wojsko. Rezultaty prac rozwojowych przeszły oczekiwania – pocisk trafia małe cele, takie jak drony, a nawet rakiety manewrujące. Okazał się też zabójczy dla wrogich śmigłowców.