W przyszłym roku wzrost gospodarki USA ma osiągnąć 2 proc., co jest dobrym wynikiem w porównaniu z Europą.
Wśród chińskich produktów, na które za sprawą Trumpa cła zostały obniżone z 15 do 7,5 proc., są m.in. ubrania i obuwie, żelazne punkty zakupów Amerykanów w okresie Bożego Narodzenia. Jednocześnie prezydent wstrzymał nałożenie dodatkowych opłat na sprowadzane z Chin komputery i telefony, przy okazji zapobiegając ogromnym stratom dla Apple'a czy Della.
Wolność dla banków
To wszystko niewiele ma jednak wspólnego ze „zmianą chińskiego modelu gospodarczego", jaki zapowiadał w kampanii wyborczej prezydent. Co prawda, ogłaszając zakończenie „pierwszej fazy" konfliktu, Trump oświadczył, że Chińczycy zobowiązali się do respektowania praw intelektualnych, zawieszenia wymogu transferu technologii i rezygnacji z taniego kredytowania przez władze państwowych przedsiębiorstw. To wszystko pozostało jednak w sferze ogólnych deklaracji, których zresztą chińskie władze nie potwierdziły, prezentując własną interpretację porozumienia.
Gdy idzie o zmiany strukturalne, prezydent zdołał tak naprawdę uzyskać jedno zasadnicze ustępstwo: prawo dla amerykańskich banków i instytucji finansowych do samodzielnego działania na chińskim rynku (do tej pory musiały one tworzyć spółki z lokalnymi podmiotami). JP Morgan Chase, wraz z innymi wielkimi potentatami rynku kapitałowego, od razu zapowiedział, że wykorzysta te możliwości. Chiny, druga gospodarka świata, otwierają ogromne perspektywy dla prywatnych banków, bo do tej pory działały tu samodzielnie bądź z obcymi partnerami nieefektywne państwowe chińskie instytucje finansowe.
Ale to jest dopiero pierwsza rozgrywka w rozłożonym na wiele lat starciu. Prezydent Trump zapowiedział co prawda, że negocjacje „w sprawie drugiej fazy porozumienia" rozpoczną się już po wyborach w listopadzie przyszłego roku. Nie wiadomo jednak, kto wówczas będzie urzędował w Białym Domu.
Jednak prezydent zachował dla siebie lub swojego następcy potężne instrumenty nacisku na Pekin. Mimo ogromnych starań Xi Jinpinga Trump utrzymał sięgające 25 proc. cła na import chińskich produktów do USA wartych aż 370 mld USD rocznie, w tym tak potencjalnie ważnych dla Pekinu jak samochody i części motoryzacyjne.