Korespondencja z Nowego Jorku
Emocje widać po rekordowej liczbie ponad 94 mln głosów oddanych we wczesnym głosowaniu i drogą pocztową. – Stałam półtorej godziny w kolejce. Ale i tak miałam szczęście, bo w kolejnych dniach na osiedlowym profilu facebookowym obserwatorzy donosili o trzygodzinnych kolejkach – mówi Anna, Polka mieszkająca na nowojorskim Queensie.
– To są historyczne wybory. Ze względu na pandemię, kryzys gospodarczy, protesty na tle rasowym. Te kwestie dotykają każdego z nas – mówi Andrzej, mieszkaniec nowojorskiego Brooklynu.
Polityka na trawniku
Preferencje polityczne widać gołym okiem. Amerykanie ogłaszają je np., wbijając w trawniki przed swoimi domami tablice z nazwiskami kandydatów, których popierają. W zamożnym miasteczku Westfield w centralnym New Jersey na elegancko przystrzyżonej trawie królują demokraci: Joe Biden i Kamala Harris, wraz z demokratycznym kandydatem do Kongresu z tego rejonu Tomem Malinowskim. Ale godzinę drogi na północ, jadąc górzystym i zalesionym terenem za południową granicą stanu Nowy Jork, widać już przeważnie tablice czy nawet pokaźnych rozmiarów banery zwisające z balkonów z napisem „Trump 2020".
Często podziały przechodzą przez grupy znajomych, współpracownków, sąsiadów, a nawet rodziny. Mieszkanka New Jersey i demokratka Megan powstrzymuje się od umieszczania politycznych komentarzy na Facebooku, bo nie chce się narażać na ataki ze strony republikańskich znajomych. Podobne doświadczenia ma Marta, której komentarze w mediach społecznościowych, sympatyzujące z republikanami, są krytykowane przez znajomych demokratów.