Przesmyk suwalski
Wiosną Kongres przedstawi raport o możliwościach finansowania wzmocnionej obecności amerykańskiej armii w Polsce. Otoczenie polskiego prezydenta nie oczekuje wyboru żadnej z opcji skrajnych: utrzymania rotacyjnych oddziałów w obecnym kształcie czy budowy w Polsce stałej bazy z infrastrukturą dla rodzin żołnierzy, szpitalami i szkołami. Raczej będzie coś pośredniego.
Sygnałów, że w tym kierunku zmierza myślenie Pentagonu, jest sporo. W opublikowanej tuż przed wizytą Dudy korespondencji pisma amerykańskiej armii „Stars and Stripes" z Orzysza, gdzie stacjonuje wielonarodowy natowski batalion dowodzony przez Amerykanów, wskazano na konieczność wzmocnienia „przesmyku suwalskiego" („Suwalki Gap"), czyli 104-km granicy Polski z Litwą. Amerykanie obawiają się, że poprzez błyskawiczną akcję podobną do tej sprzed czterech lat na Krymie Rosjanie nie tylko odetną kraje bałtyckie od reszty NATO, ale też zajmą niewielką część terytorium Polski, wystawiając na próbę wiarygodność sojuszu. Pakt będzie musiał podjąć trudną decyzję, czy ryzykować otwartą konfrontację z Rosją dla odbicia niewielkiego regionu, czy też złamać traktat waszyngtoński.
„W takiej sytuacji wzmocnienie państw bałtyckich drogą lądową byłoby niezwykle trudne. Odstraszenie potencjalnej akcji czy nawet groźby akcji przeciwko Suwałkom ma więc strategiczne znaczenie dla zachowania wiarygodności NATO i spójności Zachodu" – napisał w lipcu gen. Ben Hodges, do 2017 r. głównodowodzący sił amerykańskich w Europie.
Z kolei obecny głównodowodzący amerykańskiego lotnictwa w Europie gen. Tod Wolters przyznał, że otrzymał z Waszyngtonu polecenie „całkowitego przeglądu rozmieszczenia sił lotnictwa w Europie". Przypomniał też, że od pewnego czasu Amerykanie wzmacniają lotniska wojskowe w Polsce i krajach bałtyckich. Chodzi głównie o bazę w Powidzu pod Poznaniem i Łasku koło Łodzi. Ale w podobny sposób Amerykanie modernizują poligony w Drawsku Pomorskim i Żaganiu, gdzie rotacyjnie ćwiczy amerykańska brygada.