130 tys. zł za kamienicę w Krakowie przy ul. Krasickiego i 20 tys. zł za drewniany dom we wsi pod Brzeskiem, który był spadkiem po żonie Henryka Stachowskiego – na tyle wyceniono nieruchomości, które były żołnierz AK przekazał umową dożywocia Marianowi Banasiowi. To pięciokrotnie więcej niż wynosiła „skapitalizowana wartość dożywocia" 78-letniego wówczas Stachowskiego. Wyceniono ją bowiem w akcie notarialnym na zaledwie 30 tys. zł w przeliczeniu na pięć lat życia Stachowskiego – po 6 tys. zł rocznie, co daje 500 zł miesięcznie (roczną wartość dożywocia wyceniono bowiem na 4 proc. wartości rynkowej nieruchomości). Średnia pensja w tym czasie wynosiła ponad 2 tys. zł.
Hojny AK-owiec
Umowę dożywocia między Henrykiem Stachowskim a Marianem Banasiem (panowie od lat się przyjaźnili), wtedy pracownikiem Najwyższej Izby Kontroli, podpisano w kwietniu 2001 r. przed notariuszem.
Przewidywała, że Henryk Stachowski przenosi na rzecz Banasia nie tylko własność kamienicy przy ul. Krasickiego 24 w Krakowie (tej, w której miał po latach działać hotel na godziny prowadzony przez dzierżawców związanych z półświatkiem), ale i nieruchomość w okolicach Brzeska – czyli ponad 4,7 ara działki z drewnianym domkiem o powierzchni ok. 80 metrów. Był to spadek po zmarłej w 1990 r. żonie Stachowskiego (nie mieli dzieci).
W umowie zawarto standardowy zapis, jaki wynika z kodeksu cywilnego umów o dożywocie – w zamian Marian Banaś zobowiązuje się zapewnić starszemu panu prawo dożywocia – co polega na przyjęciu go jako domownika, dostarczeniu wyżywienia, ubrania, mieszkania, światła i opału. A także zapewnienia odpowiedniej pomocy i pielęgnowaniu w chorobie. Ma także zorganizować mu i sfinansować pogrzeb. Stachowski mieszka w tym czasie w innej kamienicy, bardzo zniszczonej, także w Krakowie Podgórzu.
Z umowy dożywocia wynika, że w czasie kiedy doszło do jej zawarcia Marian Banaś „jest już w posiadaniu" obu nieruchomości (w księdze wieczystej wpisano, że Banaś został właścicielem kamienicy postanowieniem Sądu Rejonowego dla Krakowa Podgórza z 29 maja 2000 r.). Dziś już wiemy, że po ok. dziesięciu latach sprzedał wiejski dom, a w sierpniu tego roku, szykując się na fotel szefa NIK – również kamienicę w Krakowie. Jak ujawniła „Rzeczpospolita", kupiła ją spółka z Nowego Sącza za 4,5 mln zł (wcześniej – w 2006 r. spółka syna Banasia otrzymała ponad 60 tys. zł unijnych środków na wyposażenie obiektu).