„Rzeczpospolita" od kilku dni próbuje się dowiedzieć, dlaczego ani Najwyższa Izba Kontroli, ani Ministerstwo Finansów nie opublikowało w biuletynie informacji publicznej – choć ma taki obowiązek – wystąpienia pokontrolnego o „Stanie organizacji Krajowej Administracji Skarbowej".
Wiemy, że raport NIK jest krytyczny i – co nadaje pikanterii sprawie – ocenia pracę obecnego prezesa Izby Mariana Banasia. Formalnie jest on od 25 września na bezpłatnym urlopie do wyjaśnienia przez CBA wątpliwości w jego oświadczeniach majątkowych. NIK rządzi jedyna wiceprezes Małgorzata Motylow wskazana przez Banasia.
Dziwne koleje
Pokażmy fakty. Zastrzeżenia do najważniejszego w tej kontroli wystąpienia pokontrolnego – skierowanego do ministra finansów – Kolegium NIK rozpatrzyło już w marcu tego roku, sześć miesięcy temu. Zgodnie z art. 10 ustawy o NIK „prezes podaje wystąpienia pokontrolne do wiadomości publicznej". Choć ustawa terminu nie zakreśla, normą jest, że wystąpienia są publikowane „bez zbędnej zwłoki". Na podstawie raportu jest czasami sporządzana informacja o wynikach kontroli. Ale jej opracowanie nie wstrzymuje publikacji raportu.
Zgodnie z procedurą projekt informacji przed zatwierdzeniem przechodzi opiniowanie przez departamenty uczestniczące w kontroli i komórki wspomagające. Informacja o kontroli KAS przeszła takie opiniowanie – w końcu sierpnia trafiła na biurko jednego z wiceprezesów NIK. Tyle że Marian Banaś, minister finansów i były szef KAS, którego ta kontrola personalnie dotyczy, 30 sierpnia został szefem NIK. Nasze źródła twierdzą, że 26 września, czyli przed głośnym posiedzeniem komisji sejmowej, na której odwołano wszystkich wiceprezesów NIK, nagle wpłynęła nowa wersja, ostateczna, informacji o kontroli w KAS. Czy wersje się różnią? Nie wiemy.
Według naszej wiedzy ocena NIK dotycząca Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) jest krytyczna i potwierdza ustalenia z „Raportu nieprawidłowości w początkowej fazie wdrożenia KAS" autorstwa Związku Zawodowego Celnicy PL i posłów.