Aron Flam jest znanym satyrykiem, autorem podcastów i scenariuszy. Poświęcił cztery lata na przeszukiwanie archiwów krajowych i międzynarodowych raportów. Owocem jest książka „To jest szwedzki tygrys" – bezlitosny rozrachunek z oportunizmem Szwecji wobec nazistowskich Niemiec. I z tym, jak do tego jego kraj podchodzi współcześnie.
– Szwedzka socjaldemokracja pracuje aktywnie nad unikaniem historii jako przedmiotu dyskursu – mówi „Rzeczpospolitej" Aron Flam. – Dlatego nie pisze się wiele o współczesnej historii. A to, co istnieje, zostało wyprodukowane przez wiernych rządowi historyków, na czym nie zawsze można polegać. Nadal utajnia się współpracę Szwecji z nazistami. Ta cisza rozprzestrzenia się od końca wojny i obejmuje prawie wszystko, co się wydarzyło od tego czasu w Szwecji – podkreśla.
Nie drażnić Niemców
– Cisza w Szwecji dotyczy też tego rodzaju migracji, którą mamy tu od dawna, a czego skutkiem jest to, że terroryści z ISIS żyją na wolności. Szwecja też przeciwstawiła się po wojnie ekstradycji żołnierzy SS, w efekcie czego zgodnie z prawem szwedzcy obywatele, którzy walczą dla obcych wojsk, nie mogą być z kraju wydalani – mówi nam Flam.
– Ten, kto nie wyciąga wniosków z historii, jest skazany na jej powtórzenie. Dlatego chciałem o tym napisać – tłumaczy, podkreślając, że ta cisza powoduje, iż unika się omawiania jego książki.
Uległość wobec Niemców, którą opisuje Flam, miała różne oblicza. Szwecja była inicjatorką wstemplowywania litery „J" w paszportach Żydów, by ułatwić pracę władzom kontrolującym dokumenty.