– Czerwone skarpety powracają – w taki sposób ostrzegał niedawno swych czytelników konserwatywny „Die Welt" przed partią socjaldemokratyczną (SPD), która od grudnia ubiegłego zmienia się nie do poznania. Wtedy to ponad 400 tys. członków najstarszej niemieckiej partii politycznej wybrało nowe kierownictwo.
Jest to para współprzewodniczących: Saskia Esken, mało do tej pory znana działaczka partyjna, oraz Norbert Walter-Borjans, były minister finansów Nadrenii Północnej-Westfalii. Uwiedli partię mocno lewicowym programem. Dla wielu jest to czysty populizm.
Jak na byłego ministra finansów przystało, Walter-Borjans angażuje się przede wszystkim w sprawy podatkowe i budżetowe. Natomiast Saskia Esken skupia się na krytyce kapitalizmu i widzi już oczyma wyobraźni Niemcy przyszłości, w których panuje „demokratyczny socjalizm". Nie wiadomo do końca, jak taki system miałby wyglądać poza enigmatycznymi zapewnieniami o zachowaniu sprawiedliwości społecznej. – Wolność, solidarność i sprawiedliwość to są nasze wartości – głosi Saskia Esken. Na razie jednak pani Esken proponuje debatę na temat nowego kształtu kapitalizmu.
Marksizm się przeżył
Dość przypomnieć, że licząca 156 lat partia dopiero w 1959 roku zerwała z marksizmem, akceptując niemiecki model kapitalizmu.
Ma on w Niemczech postać społecznej gospodarki rynkowej konsekwentnie rozwijanej w okresie powojennym, co zaowocowało szerokim wachlarzem socjalnych przywilejów. Największym paradoksem jest to, że ograniczył je mocno kilkanaście lat temu nie kto inny jak właśnie socjaldemokratyczny kanclerz Gerhard Schröder, ratując państwo dobrobytu przed bankructwem. Miały na to wpływ miliardy przeznaczone na odbudowę byłej NRD. W tych okolicznościach SPD przesunęła się na scenie politycznej nieco na prawo, tracąc bezpowrotnie poparcie rzesz związkowych. Od czasów Schrödera socjaldemokraci nieustannie tracą.