– Opozycja powinna przedstawić białą księgę rozmontowywania przejrzystości parlamentu nie tylko w zakresie legislacji, ale też samych posłów – uważa Julia Pitera, była minister ds. korupcji w rządzie Donalda Tuska. Jej zdaniem ten drugi proces odbywa się w Sejmie ustawicznie i jest coraz bardziej widoczny.
Najnowszym przykładem jest decyzja Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych odnośnie do czterech posłów, którzy spóźnili się z oświadczeniami majątkowymi. Były wśród nich wpływowe postaci w partii rządzącej: wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz, minister środowiska Michał Woś oraz wiceminister funduszy i polityki regionalnej Kamil Bortniczuk. Spóźnił się też polityk Konfederacji Robert Winnicki.
Dowiedz się więcej: Oświadczenia majątkowe posłów. Sejm gubi standardy
Komisja umorzyła ich sprawy, nie biorąc pod uwagę faktu, że Emilewicz i Woś nie wysłali nawet usprawiedliwień, a w przypadku Winnickiego jest to już drugie spóźnienie. Decyzja komisji oznacza, że posłowie nie dostaną upomnień czy nagan, a jedynie stracą niewielką część uposażenia: 267 zł za każdy dzień spóźnienia. Dyrektor programowy fundacji ePaństwo Krzysztof Izdebski zauważa, że spóźnieniom posłów sprzyja dziurawe prawo, przewidujące dużo surowsze kary za błędy w oświadczeniach niż za ich niezłożenie. Dodaje, że niezależnie od złego prawa oświadczenia są coraz bardziej lekceważone.
– System od lat działa fatalnie, zaczynając od tego, że nie jest elektroniczny – mówi. – Zaś błędy i przeoczenia w oświadczeniach, zagrożone sankcją karną, przestają rodzić jakiekolwiek konsekwencje, o czym mogą świadczyć przykłady takich polityków jak Janusz Palikot, Jan Szyszko czy Michał Dworczyk – dodaje.