Ukraińskim pracownikom opłaca się sprowadzać do Polski całe rodziny, bo jeśli pracują legalnie, mogą odkładać nie tylko na polskie emerytury i renty, ale także korzystać z programu 500+ na dzieci, które mieszkają z nimi w Polsce.
Z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika, że w 2018 r. świadczenie to było wypacane na 4562 dzieci z obywatelstwem ukraińskim (daje to miesięczny średni koszt ponad 2,2 mln zł). Ustawa o 500+ od początku zakładała, że ze wsparcia będą mogli korzystać cudzoziemcy – głównie obywatele UE, ale także ci, których kraj ma podpisaną specjalną umowę z Polską o zabezpieczeniu społecznym.
Ukraińcy są jednym z nielicznych krajów z taką umową od 2012 r. (obecnie takie umowy ma jeszcze osiem innych państw spoza UE, m.in. USA, Kanada, Mołdawia, Korea). Polski rząd chciał zagwarantować w ten sposób pomoc polskim repatriantom, którzy przesiedlili się do Polski (w latach 1997–2004 repatriowało się do Polski z terenu Ukrainy ok. 1000 osób) – bez takiej obustronnej umowy repatrianci nie mogli otrzymać prawa do ukraińskich świadczeń za lata pracy na Ukrainie.
Jednak najbardziej skorzystali na tym Ukraińcy, którzy podjęli pracę w Polsce. Gwarantuje ona od 2014 r. legalnie pracującym Ukraińcom ubezpieczonych w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych nie tylko nabycie prawa do emerytury i renty w Polsce praktycznie na takich samych zasadach jak Polaków, ale także pomoc socjalną, w tym od 2017 r. specjalne świadczenia na dzieci – 500+. Drugim warunkiem (zapisanym w ustawie o 500+) jest, by beneficjent posiadał kartę pobytu z adnotacją „dostęp do rynku pracy”.
Na takie uprzywilejowanie nie mogą liczyć Białorusini, którzy są drugą największą grupą cudzoziemców pracujących w Polsce – Polska nie podpisała z Białorusią podobnej umowy o zabezpieczeniu społecznym.