Białorusini przez ostatnie lata znajdowali się pod wpływem mediów rosyjskich. Słyszeli też propagandę Babaryki, słuchali również tak zwanego Nexty (opozycyjny białoruski bloger Sciapan Puciła – red.). Prawda wyjdzie na jaw później. Mam duże wątpliwości co do jego roli. W filmach, które publikował o Łukaszence, nie ma ani słowa o Rosji. I w tym jest główny problem. Bo Rosja tu rozdaje karty. Ten, kto ma wpływ na przekaz informacji i dysponuje odpowiednimi technologiami i środkami, ma przewagę. A my nie mamy takich możliwości. Czyta mnie pewnie na bieżąco może jakieś parę tysięcy ludzi. Może więcej. Nie mamy środków masowego przekazu. I tu nie chodzi o to, że mam kiepskie pomysły i że naród mnie nie popiera. Chodzi o coś zupełnie innego. Moim hasłem i hasłem mojego pokolenia było: „Białoruś przede wszystkim". Pewnie dlatego udało się nam wywalczyć niepodległość, będąc w rażącej mniejszości w parlamencie komunistycznym.
Tłumy, o których pan mówi, widziałem też w 1994 r., gloryfikowały Łukaszenkę. Ludzie podnosili na rękach dzieci, jak do Chrystusa, by tylko je dotknął. Jego zwolennicy płakali ze szczęścia. A przecież mówił prymitywne rzeczy, że każdy dostanie lodówkę i że odbuduje się Związek Radziecki. Bo większość myślała brzuchem. Już wtedy mówiłem i pisałem, co czeka Białoruś pod rządami Łukaszenki, że nadchodzi dyktatura i że skończy się tragedią. Prawda w warunkach okłamania i przygnębienia narodowego musi doczekać się swego czasu. W 1993 r. napisałem pracę „O rosyjskim imperializmie i jego niebezpieczeństwie". Bardzo się nie spodobała wtedy społeczności sowieckiej. Minęło prawie 27 lat, wszystko się sprawdziło. Usłyszeli, ale ćwierć wieku później. Teraz już większość ludzi wie, że na drodze Białorusinów do wolności i demokracji wciąż stoi Moskwa.
Od lat się spekuluje, że Łukaszenko przekaże władze synom. Najmłodszy, 16-letni Mikołaj, często pokazuje się u boku ojca.
Nie żartujmy, jego synowie nie są politykami. Starsi dbają o bezpieczeństwo pieniędzy. Traktują Białoruś jako własność i wyciskają z kraju wszystko, co możliwe. Portfel Łukaszenki najpierw był u Slobodana Miloševića, później trzymano pieniądze w Libii, a po śmierci Kaddafiego ulokowano je w kilku miejscach, głównie w Katarze. Łukaszenko to oszust na skalę międzynarodową.
Od kilku lat trwa proces „głębszej integracji" w ramach tak zwanego Państwa Związkowego. Powstało kilkadziesiąt map drogowych dotyczących różnych sektorów integracji, których nikt nie widział. Domyśla się pan, o co chodzi?
Te mapy drogowe wejdą w życie i zostaną wykorzystane przez Moskwę, jeżeli zachodnie sankcje zniszczą białoruską gospodarkę, przedsiębiorstwa w sposób bandycki przywłaszczą sobie rosyjscy oligarchowie. Następnie Rosja wprowadzi wspólną walutę i postawi krzyżyk na suwerenności Białorusi. Za jakiś czas przeprowadzi tam nowe wybory, wystawi swojego kandydata, z więzienia wyjdzie Babaryka. I ludzie pójdą głosować. Dla Moskwy jest ważne, by sterować sytuacją, ale cudzymi rękami, stwarzać pozory suwerenności. A rosyjskie bazy wojskowe będą stały na linii Bugu. W warunkach zniszczonej już szkoły białoruskiej i kultury pozostanie jedynie fikcja niepodległego państwa. A po drodze Putin przygotuje się do dalszej agresji.
Przeciwko komu?
W 2013 roku pisałem, że wojna Rosji z Ukrainą jest całkiem możliwa, nikt w to nie wierzył. A ostrzegałem Ukraińców, by przygotowywali się do niej. Europa nie zrozumie Rosji, która jak za czasów imperium mongolskiego będzie szła do ostatniego morza. Niezależnie od tego, kto będzie zasiadał na Kremlu, polityka Moskwy zawsze będzie agresywna. Przecież Rosjanie otwarcie mówią, że chcą wrócić do dawnej potęgi. Na celowniku znajdą się państwa bałtyckie, a później Polska.
Ale wtedy Rosja miałaby wojnę z NATO.
Myśli pan, że jeżeli Rosjanie wkroczą do Łotwy czy Estonii, reszta krajów NATO wyśle tam swoje wojska?
Myślę, że tak.
Powiem panu, że tak się nie stanie. Artykuł 5 (traktatu NATO; mówi o udzieleniu pomocy zaatakowanemu członkowi sojuszu – red.) nie zadziała. Bo Zachód nie jest zdolny do tego. Boi się, nie jest gotów do konfrontacji. Powiem wprost: tylko Polacy będą umierać za Gdańsk. I Putin doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Proszę zobaczyć, przecież on niemal wszędzie wygrywa. Ma układ z Niemcami, były agent Stasi szefuje spółce budującej Nord Stream 2. I wybudują ten gazociąg, proszę zrozumieć, nikt nic nie zrobi przeciwko Rosji i Niemcom, jeżeli idzie o dominację i wielkie pieniądze. Zdaje się, że historia nikogo niczego nie nauczyła. Trzeba trzeźwo patrzyć na politykę. Putina nie można powstrzymać, rzucając w niego czapkami, bo ma siłę. Ma słabą gospodarkę, ale ogromne zasoby naturalne. Ma też potęgę nuklearną i mentalność enkawudzisty.
Białoruskie władze niedawno zmusiły do lądowania samolot pasażerski. Po to, by aresztować opozycyjnego dziennikarza, czy był jakiś inny cel?
To była dobrze zaplanowana akcja. Opłacała się Moskwie. Bo poprzez to reżim w Mińsku całkowicie odizolował się od Zachodu, znalazł się całkiem w łapach Rosji. Nie mam wątpliwości, że Rosjanie uczestniczyli w tej operacji. Kilku obywateli Rosji wyszło z samolotu w Mińsku. Czy ktoś na Zachodzie domaga się od Moskwy śledztwa w tej sprawie? Łukaszenkę łatwo było sprowokować do tego kroku, bo jeżeli ktoś kiedyś zaszedł mu drogę, jest gotów się mścić nawet po kilkunastu latach. Więc pewnie podsunięto mu informacje, że leci Raman Pratasiewicz i dał zielone światło. Teraz nad tym chłopakiem pracują odpowiednie służby, znęcają się nad nim. Główny cel zaś został osiągnięty – izolacja Łukaszenki i sankcje. A Rosja pozostaje w białych rękawiczkach.
Zna pan Łukaszenkę osobiście. Jaki dyktator ma do pana stosunek?
Kiedyś, będąc w moim towarzystwie, nie miał wiele do powiedzenia. Traktował mnie jako główne zagrożenie. Przed opuszczeniem Białorusi dostaliśmy informację od pułkownika KGB, że przygotowuje się moje morderstwo. Mówił, że KGB nie ma z tym nic wspólnego. Szwadrony śmierci (grupa funkcjonariuszy podejrzanych o porwania opozycjonistów w 1999 roku – red.) już wtedy istniały. Później, będąc za granicą, dowiedziałem się, że jeżeli wrócę, zostanę zabity i powiedzą, że „stawiałem opór podczas zatrzymania". Zaskoczyłem ich i jeszcze w 1996 r. przyjechałem do Mińska na protest, udało mi się wtedy uciec. Łukaszenko zwołał naradę i na wszystkich nawrzeszczał, że nie złapali Paźniaka.
Czy to prawda, że na początku pomagali panu w Polsce bracia Kaczyńscy?
Najpierw byłem we Wrocławiu, współpracowaliśmy z Solidarnością Walczącą, w latach 90. założyliśmy nawet wspólną organizację Komitet Polska–Białoruś imienia generała Stanisława Bulak-Bałachowicza, znałem Kornela Morawieckiego. A gdy przyjechałem do Warszawy, wspierał nas Jarosław Kaczyński. Ale w Rosji zaczęli wtedy rozpowszechniać informacje, że jakoby Stany Zjednoczone szykują zamordowanie nas w Polsce (Paźniakowi towarzyszył wtedy Siarhej Nawumczyk, deputowany Rady Najwyższej z opozycyjnego Białoruskiego Frontu Ludowego – red.), by winą obarczyć Łukaszenkę. Z białoruskiej strony dostaliśmy informacje od naszych zwolenników, że zagrożenie jest poważne. Napisałem wtedy list do prezydenta Clintona, którego poznałem osobiście podczas jego wizyty w Mińsku w 1994 r. Dwa tygodnie później Stany udzieliły nam azylu, mnie i Siarhiejowi Nawumczykowi.
Tęskni pan za ojczyzną?
Najgorsze było pierwsze pięć lat. To było straszne, musiałem walczyć z nostalgią, bolała dusza. Później w miarę się uspokoiłem. Musiałem to przeżyć. Ale są tacy, dla których to nie jest istotne, jakoś udaje się im istnieć i nic ich nie boli.
Powróci pan kiedyś?
Bez wątpienia. Pracujemy nad tym, by zniszczyć ten reżim. W sierpniu 2020 r. powołaliśmy Białoruski Sekretariat Narodowy „Wolna Białoruś", który zjednoczył grupę Białorusinów z Ameryki, Niemiec, Litwy i Polski. Analizujemy sytuację i przekazujemy naszą wizję Białorusi władzom Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Mamy swoich ludzi na Białorusi i poparliśmy plan mobilizacji przygotowany przez BYPOL (opozycyjna organizacja, zrzeszająca za granicą byłych białoruskich mundurowych i funkcjonariuszy służb – red.). I myślę, że pożegnamy się z tym reżimem.
Załóżmy, że jutro dyktatury Łukaszenki nie będzie. Wraca pan na Białoruś. Jest takie miejsce, gdzie chciałby pan się udać w pierwszej kolejności?
Jest wiele takich miejsc, ale nie powrócę tam jako turysta. Myślę, że obalenie dyktatury będzie się odbywało z moim udziałem. Nie zostanę za burtą tych wydarzeń. Przygotowywałem się do tego przez 26 lat. Stara gwardia musi walczyć. Doskonale wiemy, komu stawiamy czoło. Ale sytuacja jest tak napięta, że w każdej chwili może nas zaskoczyć.
Zianon Paźniak (ur. 1944) – nestor białoruskiej opozycji demokratycznej, lider działającej w podziemiu Konserwatywno-Chrześcijańskiej Partii Białoruski Front Ludowy, odkrywca masowych grobów ofiar NKWD w Kuropatach pod Mińskiem. Był jednym z czołowych rywali Łukaszenki w pierwszych i jedynych demokratycznych wyborach prezydenta w 1994 r., uzyskał 12,8 proc. głosów w pierwszej turze; deputowany Rady Najwyższej Białorusi w latach 1990–1995. Od 1996 roku polityczny emigrant